Staję się coraz większą fanką twórczości Ursuli K. Le Guin. Z każdym jej tekstem odkrywam, jak wiele treści można przekazać w bardzo krótkim utworze, bo większość jej opowiadań mieści się na 20-30 stronach. Zresztą wystarczy cofnąć się do poszczególnych części Ziemiomorza, które są też dość krótkimi powieściami. Le Guin tworzy wartościowy tekst, który obejmuje 150, może 200 stron i zwyczajnie nim zachwyca. Chociaż ostatnio znalazłam kilka niepochlebnych opinii o Czarnoksiężniku z archipelagu — że niby powieść jest nudna, nic się w niej nie dzieje, a sama Le Guin używa tylko niepotrzebnych opisów. Całkowicie się nie zgadzam. Dodam, że ta powieść ma już ponad 50 lat i chyba Ci nowi czytelnicy nie biorą tego pod uwagę.
Urodziny świata to kolejny zbiór opowiadań zamieszczony w tomie Rybak znad Morza Wewnętrznego (który to był moją ostatnią książką roku 2020). Zajmuje nieco ponad 280 stron, składa się z ośmiu opowiadań oraz wstępu autorki. Nie był dla mnie on tak dobry jak wcześniejsze Cztery drogi ku przebaczeniu, ale nadal lepszy od tych dwóch pierwszych. Za przekład opowiadań odpowiadają trzy osoby: Paulina Braiter, L.O. (bardzo tajemniczy podpis) oraz Krzysztof Sokołowski. Na koniec każdego opowiadania pojawia się nazwisko tłumacza, z czego wiem, że za większość odpowiadała Braiter. I przyznam, że zrobiła tutaj świetną robotę, chociaż nie czułam w trakcie lektury różnic przekładowych.
Le Guin w 6 opowiadaniach wraca do kilku już znanych światów z cyklu Ekumeny, ale odwiedzą też te nieznane, zupełnie nowe dla jej twórczości. Znów miałam okazję przyjrzeć się bliżej czteroosobowym małżeństwom z planety O, co przyznam było niezwykle ciekawe. Ale chyba najbardziej zachwycił mnie otwierający utwór Dojrzewanie w Karhidzie, który wyjaśnia czytelnikom jak funkcjonuje kemmer Getheńczyków.
Gdybym miała jakoś określić, scharakteryzować tematycznie Urodziny świata, uznałabym, że w dużej mierze zbiór skupia się na seksualności, dojrzewaniu do współżycia, odkrywaniu tego co powiązane z dojrzałością płciową. Oczywiście byłoby to zbyt proste. Bo gdzieś w środku tomu zaczynają pojawiać się problemy powstawania świata, funkcjonowania w świecie i tego jak świat działa na jednostkę i ją tworzy. Takie przewrotne stwierdzenie, że nie tylko my rodzimy świat, ale to świat rodzi nas. Albo zwyczajnie znów doszukuję się w tekstach Le Guin tego, czego tam nie ma.
Kilka słów o opowiadaniach należących do cyklu haińskiego. Dojrzewanie w Karhidzie to opowieść o Sov, który/która wchodzi w swój pierwszy kemmer. Dojrzewa nie tylko cieleśnie, płciowo, ale też duchowo, czy umysłowo — zaczyna rozumieć pewne rzeczy i fundamentalne prawa świata. Kwestia Seggri dzieje się na planecie, na której bardzo duża część populacji to kobiety, a społeczeństwo żyje w dwóch grupach płciowych. System rozrodczy (bo żadne lepsze określenie nie przychodzi mi na myśl) kojarzy mi się z wybieraniem ogiera rozpłodowego dla stada klaczy — trochę absurdalny, ale tak bardzo usystematyzowany sposób życia, że wcale nie wydawał mi się przekombinowany podczas lektury. Niechciana miłość i Górskie ścieżki to dwa opowiadania dziejące się na planecie O. Pierwsze to opowieść o małżeństwie odpartym na dwóch silnych związkach homoseksualnych, w których jeden z partnerów jest bardzo dominujący, a drugi uległy. Drugi tekst z kolei to historia związku dwóch kobiet, które nie cofną się przed niczym, aby stworzyć pełnoprawne czteroosobowe małżeństwo i móc spędzić ze sobą resztę życia. Oczywiście oba teksty skupiają się bardzo mocno na relacjach między ludźmi, nie tylko miłości. Samotność to opowiadanie o wysłannikach na planetę Jedenaście-Soro, świat w którym ludność straciła cały postęp cywilizacyjny. Jednocześnie społeczność (trochę podobnie do Kwestii Seggri) rozdziela kobiety i mężczyzn. Jednak tutaj społeczeństwo żyje bardziej w odosobnieniu i w zasadzie ze sobą nie rozmawia. Tylko, że nie to jest kluczem do czytania tej historii. Szóstym opowiadaniem hiańskim jest Dawna Muzyka i niewolnica, które później dodawane jest do zbioru Cztery drogi ku przebaczeniu, bo dzieje się w Voe Deo na Werel i uzupełnia wiedzę o konflikcie panów i niewolników. Dawna Muzyka to też bohater, który pojawia się na drugim planie w opowiadaniach z tamtego cyklu.
Pozostałe dwa opowiadania dzieją się w jakichś innych wszechświatach. Urodziny świata opowiadają o społeczności, którą rządzi “Bóg” i jak porządek rzeczy zostaje zniszczony na rzecz nowego ładu — to taka historia o tym, jak rodzą się światy. I widać w nim analogie do hiszpańskich konkwistadorów, którzy podbijają społeczność Inków. Raje utracone to najdłuższy tekst w zbiorze. To pewna kronika życia piątego pokolenia na statku kosmicznym, który miał być w podróży przez dwieście lat. Ja bym też tutaj wykazała, że utwór udowadnia (w bardzo przewrotny sposób), że ludziom potrzebny jest nadrzędny cel egzystencji, bez którego czasami sobie nie radzą zupełnie.
Każda z tych historii, każda z tych opowieści pokazuje inny aspekt tego całego stwarzania. I oczywiście nie da się ot tak streścić czy opisać aż 8 opowiadań w mojej krótkiej opinii o zbiorze. Widzę jednak, że Le Guin miała tutaj jakiś plan, jakiś zamysł na połączenie opowiadań. Często skupia się w tych utworach na stosunkach seksualnych, inicjacji seksualnej, czy w ogóle doświadczeniach seksualnych, które potem kształtują bohatera. Bo to seks prowadzi do narodzin nowego życia, ale często też determinuje nas, ludzi, w sposób pośredni, zupełnie dla nas nieświadomy. I sama seksualność w tych opowiadaniach, to często zaledwie pretekst do jakiegoś większego problemu.
Podoba mi się też to, że w swoich utworach autorka próbuje pokazać, że nie ma jakiejś jednej przyjętej normy na życie — stąd też jej liczne podróże po innych, wyimaginowanych światach, które mają zupełnie inne prawa. I to jest też taka pośrednia nauka tolerancji.
Ludzie z zewnątrz w utworach Le Guin, częsta są ignorantami kiedy spotykają się z zupełnie inną społecznością. Nie potrafią rozumieć. Słuchają ale często nie słyszą, co chyba najbardziej widoczne jest w opowiadaniu Samotność, gdzie Ekumena próbuje zbadać zwyczaje i życie na planecie Jedenaście-Soro.
Mam wrażenie, że w Urodzinach świata znalazło się osiem bardzo różnych opowiadań, które jednak podejmują ten sam temat — obserwowany od innej strony z uwzględnieniem innych czynników.
Mam też mała refleksję co do twórczości Ursuli K. Le Guin, o której już chyba pisałam przy okazji innej “recenzji”. Nie jest to autorka, którą powinno czytać się szybko, bo tutaj każde słowo ma znaczenie. Każde zdanie znalazło się w treści nieprzypadkowo. I ja tutaj popełniłam błąd, bo bardzo spieszyłam się z tym zbiorem, chcąc skończyć całego Rybaka znad Morza Wewnętrznego przed końcem roku. Przez to chyba coś mi umknęło. Jednocześnie myślę, że do Urodzin świata jeszcze kiedyś wrócę i przeczytam sobie go tak na spokojnie, bez pośpiechu, bez wyścigów. Bo wiem po lekturze Ziemiomorza, że każdy utwór Le Guin zyskuje przy ponownym czytaniu.
Czarnoksiężnik z archipelagu – czytałem to kiedyś, ale wtedy byłem młody i mi się nie spodobało. Bo to nie są opowieści akcji. Na pewno znów przeczytam U l G. Bo twoje wpisy są zachęcające.
No nie są to powieści akcji. Ale one mają zupełnie inną wartości.
Jasne, mogą się nie podobać ogólnie, ale to dla mnie jakoś tak strasznie smutne.