Przeczytałam kolejną antologię z cyklu Ścieżki wyobraźni. W ubiegłych latach miałam okazję pisać recenzje przedpremierowe zbiorów Rozstaje oraz Inkszy Welt, w tym roku już jako fan i czytelnik. Nieco spóźniona z zachwytami, bo po prostu miałam dużo na głowie i brakło czasu. Niezmienne jest jednak to, że sekcja literacka Logrus przy Śląskim Klubie Fantastyki jeszcze mnie nie zawiodła i zawsze dostarcza najlepsze teksty.
Najnowszy zbiór z 2021 roku, podobnie jak poprzedni, składa się zaledwie z sześciu opowiadań (opasłe Rozstaje serwowały aż dziesięć!). Każde z nich w inny sposób interpretuję tytułową Sztukę przegrywania, a co ważniejsze, każde sięga po zupełnie inną konwencje fantastyczną. I właśnie to uwielbiam w Ścieżkach wyobraźni — nie wiadomo gdzie nas poprowadzą i jakie cuda przemycą pomiędzy słowami.
Bardzo nie lubię opisywać opowiadań, bo wydaje mi się, że bardzo łatwo można powiedzieć o słowo za dużo i zepsuć frajdę czytelnikowi. Tym razem spróbuję mniej więcej nakreślić klimat wszystkich, z nadzieją, że tym oto zgrabnym sposobem zachęcę, a nie odstraszę.
Marta Magdalena Lasik Poza siódmym. Lasik jak zawsze w formie. Zaskakuje swoimi futurologicznymi pomysłami na zdigitalizowane światy, w których ludzie zmagają się ze swoimi wewnętrznymi potworami. W najnowszym opowiadaniu zastanawia się nad kwestia przegrania własnego życia. A może nad tym co jest wyznacznikiem jego wygrania?
Krystyna Chodorowska Jedna z tych dobrych. Opowiadanie Chodorowskiej wydaje się być najbardziej realne. Bez najmniejszego problemu można sobie wyobrazić, że fabuła dzieje się tu i teraz, a jednak gdzieś tam pod powierzchnią dzieją się przyszłościowe klimaty, a może nawet lekko dystopijne. Chociaż na pierwszym planie wyraźnie odznacza się bardzo realny problem uskutecznienia ratownictwa morskiego (z naciskiem na rozbitków), to tuż pod powierzchnią tego oceanu czai się problem życia w społeczeństwie, społeczności oraz rodziny.
Marta Ryczko O kobiecie od kurczaków. To moje pierwsze spotkanie z prozą Ryczko i jakże udane. Opowiadanie w antologii najbardziej oryginalnie interpretuje temat, bo tutaj przegrywanie nie jest związane z walką. A przynajmniej nie dosłownie. Marlena, główna bohaterka, prowadzi walkę o przetrwanie kiedy musi ćwiartować kurczaki w fabryce mięsa, ale te są już martwe i się nie rzucają. Nieco zabawne, nieco tragiczne i bardzo ironiczne.
Michał Niedźwiedzki Spowiedź kapitana Neumanna. Niedźwiecki kolejny raz serwuje opowiadanie historyczne, z niewielkim paranormalnym twistem, co zaczyna być jego znakiem rozpoznawczym. Opisowe, czuć bardzo mocny research i pasję, którą wkłada w pisanie. Dla fanów morza, piratów i dobrej przygody.
Anna Askaldowicz Niepojednani. W zeszłym roku to Askaldowicz była moim faworytem. Autorka kolejny raz zachwyca klimatycznością tekstu — tym razem przenosząc nas do dawnej Japonii. Opowiadanie jest mistyczne i gawędziarskie jednocześnie. Historia niewidomego Hoichiego to poezja, która przywodzi na myśl poematy śpiewane przez bohatera. Niczym legenda o bohaterze.
Paula Wanarska Ta, co zostaje. Najbardziej fantastyczne z całego zbioru — klimatem opowiadanie kojarzy mi się z takim grim dark fantasy, gdzie najważniejsze są krew, pot i łzy. To historia emerytowanej wojowniczki Katalin, która w swoim życiu wygrywała i przegrywała wiele bitew, a teraz na progu jej domu stoi kolejna. Wanarska stworzyła tekst, który dla mnie ma słodko-gorzkie zakończenie. Nie ma w nim wygranych czy przegranych, jest smutek i rzeczywistość.
Jak zwykle jestem pod wrażeniem wszystkich tekstów, ale w tym wydaniu mam swojego wygranego i przegranego. No może tak nie do końca. Po prostu jest jedno opowiadanie, które mnie uwiodło od pierwszego zdania, ale jest też takie, które zupełnie nie przypadło mi do gustu. Zacznę od tego drugiego.
Spowiedź kapitana Neumanna była dla mnie ciężka. To zupełnie nie mój klimat. Doceniam dbałość o szczegóły, niesamowitą opisowość, jaką w swoim tekście zaserwował Niedźwiedzki, ale ja się przy tym wszystkim strasznie męczyłam. A nawet rozpraszałam! Cóż, nie świadczy to dobrze o mnie, jako o czytelniku, ale gustu nie oszukasz. Brnęłam przez opowiadanie trzy dni, bo nie umiałam się na nim skupić. Ale wierzę, że znajdzie ono wielu fanów, bo to kawał dobrej roboty pisarskiej — ot nie moja para kaloszy.
Za to najbardziej podobało mi się opowiadanie Marty Ryczko. Tak, to absurdalne o Marlenie ćwiartującej kurczaki w chłodni, która po cichu płacze nad utraconą karierą poczytnej pisarki. O tej samej Marlenie, której wszystko wali się na głowę i czuje, że przegrała swoje życie, ale czy na pewno? Podoba mi się klimat, żartobliwy styl autorki, ale przede wszystkim interpretacja tematu. Ryczko nieco naprowadza czytelnika serwując, niby motto, definicję słowa “przegrywać”. Mam wrażenie, że nie odkryłam do końca wszystkich niuansów paranormalnych w tym cudownym opowiadaniu (które chętnie nazwałabym tragikomedią Marleny), ale było ono tym jednym, o którym marzyłam, żeby się jeszcze nie skończyło, żeby ta sielanka trwała. I brakuje mi mądrych słów, żeby opisać to, co mnie urzekło w O kobiecie od kurczaków. Sam ten tytuł jest tak bardzo genialny i przewrotny.
I cóż ja mogę więcej napisać? Jak wspomniałam, Logrus dostarcza. Opowiadania zawarte w antologii jak zwykle są na bardzo wysokim poziomie i doceniam je nawet, jeśli mi się z jakiegoś powodu nie podobają. To zawsze (a przynajmniej od 3 lat, patrząc na te tomiki, które przeczytałam) świetna robota pisarska. Ścieżki wyobraźni pozwalają mi poznawać nowych autorów, odkrywać nietuzinkowych bohaterów i często wracać już do tych znanych. Biorę w ciemno.
Moją rekomendacją niech będzie fakt, że istnieją dwie antologie, po które nie boję się sięgać: teksty Hardej Hordy, oraz opowiadania wydawane w przez LOGRUS i Śląski Klub Fantastyki.
Sztukę przegrywania, zupełnie za darmo, możecie pobrać na stronie Sekcji literackiej LOGRUS —zachęcam!