Moje pisarskie samodoskonalenie jest dziwne i mało owocne. Podczytuję sobie porady i jakoś nie potrafię ich sensownie wykorzystać, ale wcale mnie to nie hamuje w poszukiwaniu kolejnych. Gdzieś w mojej głowie siedzi sobie myśl, że w końcu trafię na ten idealny dla mnie złoty przepis na sukces.
I tak oto przeczytałam Jak pisać. pamiętnik rzemieślnika Stephena Kinga. Co jest bardzo zabawne, bo ja nie przeczytałam ani jednej powieści pisarza — widziałam tylko kilka filmów na podstawie. Na marginesie dodam, że podobnie mam z Brandonem Sandersonem. Nie przeczytałam nawet jednej książki, a uwielbiam słuchać jego wykładów o pisaniu.
I co też ciekawego nauczyłam się od Kinga? Tak skrótowo, to żeby pisać.
Książka została napisana w stylu gawędziarza opowiadającego różne ciekawe historie. To sprawia, że “poradnik” Kinga czyta się szybko i z zaciekawieniem — do końca życia zapamiętam historię o podcieraniu tyłka liściem trującego bluszczu. Życie małego Stephena musiało być barwne.
Pierwsza część książki, to ten tytułowy pamiętnik. King postanowił opowiedzieć czytelnikom o swoim życiu, ale w taki pisarski sposób. Wyróżnia on znaczące zdarzenia, które wprowadziły go na ścieżkę autora poczytnych powieści grozy. Co też kazało mi się zastanowić nad własnym życiem: czy JA miałam jakieś ważne epizody, które prowadziłyby do stania się twórcą, a właściwie pisarzem? Coś tam by się znalazło, ale czy wartych uwagi? — tego nie wiem.
Życiorys życiorysem, ale co z tym pisaniem? Jakie dobre rady przekazuje King? Trudno powiedzieć. Czasami miałam wrażenie, że w tej jego niesamowitej opowieści kryje się więcej życia pisarza, niż przepisu na sukces. Co wcale nie jest dziwne, bo King otwarcie mówi, że takiego nie ma. Są tam wskazówki językowe, ale są też takie bardziej intuicyjne. King zdaje się mówić wprost: jak chcesz pisarzem to musisz dużo pisać (i przy okazji czytać), co nie jest żadną prawdą objawioną.
Według mistrza grozy warto zacząć od sytuacji, opisać ją i zobaczyć jak się rozwinie, gdzie postanowią pójść bohaterowie. Wydaje się to niezwykle proste, ale nie zawsze tak jest — wiem z własnego doświadczenia. King nie jest zwolennikiem planowania, to jest pisarz idący na żywioł, który tylko przelewa już istniejąca opowieść na papier. Zatem trudno jest wymagać od niego jakichkolwiek konkretnych rad. Potrafię to zrozumieć.
Zresztą, bardzo ciekawie pisze, z czego składa się utwór:
Według mnie opowiadania i powieści składają się z trzech elementów: narracji posuwającej opowieść z punktu A do punktu B i w końcu do punktu Z, opisów, tworzących zmysłową rzeczywistość na użytek czytelnika, i dialogu, ożywiającego postaci przez ich mowę.
I co tu teraz ma zrobić biedny aspirujący pisarz? Inne podejście do procesu tworzenia wcale nie oznacza, że jest gorsze. Daje to do myślenia.
W tej niepozornej książeczce znalazłam dwie ciekawe, i wydaje mi się, że całkiem słuszne, wskazówki do procesu twórczego. I tutaj posłużę się cytatami.
Gould powiedział mi jeszcze coś ciekawego: Pisz z drzwiami zamkniętymi, przerabiaj z otwartymi. Innymi słowy, twój tekst z początku przeznaczony jest tylko dla ciebie, ale potem wyrusza w świat.
I ja to rozumiem. Dosłownie i w przenośni. Bo te zamknięte drzwi, to pisanie samotnie, tylko dla siebie bez rozpraszaczy i bez przejmowania się wyglądem każdego zdania. Otwarte drzwi, to moment kiedy trzeba rzucić nieco więcej światła na rękopis/maszynopis, a potem zasięgnąć opinii świata zewnętrznego. Czyżby fakt, że nie mam swojego gabinetu a jedynie bardzo otwarty kąt w salonie hamował mnie w moim pisaniu? Być może. Nawet ten tekst piszę z Mężem za plecami, który radośnie ogrywa kolejną krę na konsoli…
(…) otrzymałem nabazgraną ręcznie uwagę, która na zawsze zmieniła sposób, w jaki przerabiałem moje historie. Tuż pod maszynowym podpisem redaktora widniała następująca uwaga: „Niezłe, ale rozdmuchane. Musisz skracać swoje opowiadania. Oto wzór: druga wersja = pierwsza wersja – 10%. Powodzenia”.
Zawsze mi się wydawało, że przy redakcjach częściej powieści się jednak rozrastają, poprzez dokładanie lepszych opisów, ciekawszych dialogów itd. Okazuje się, że za mało wiem o świecie pisania, bo nigdy jeszcze nie dotarłam do drugiej wersji (albo robiłam ją niezwykle nieudolnie w moich opowiadaniach). Uznałam, że sobie to zapamiętam.
No i na koniec przydałoby się ocenić Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika. I tutaj muszę moją opinię podzielić na dwie kategorie. Bo uważam, że to jest świetna pozycja z perspektywy pamiętnikarskiej. Potrafiłam sobie wyobrazić Kinga jak sobie siedzi w fotelu, opowiada zabawne historie z życia i zabawia zgromadzony tłum. Ale o książce jako o podręczniku do pisania nie bardzo wiem co mam sądzić. To nie jest tak, że autor obiecuje nam złote góry — raczej mówi wprost, że to nie będzie wydumany podręcznik zapewniający nam miliony sprzedanych egzemplarzy. Bo to są raczej wskazówki, które pomogły Kingowi w staniu się mistrzem powieści grozy. I niekoniecznie muszą one pomóc nam, przyszłym pisarzom. Nie mniej, cieszę się, że Jak pisać przeczytałam. I mam nadzieję, że jednak wyciągnę z niej jakieś wnioski dla siebie.
Ja to jestem jednak człowiek-konkret, więc sobie lekturę odpuszczę, bo ja to jednak potrzebuję więcej się dowiedzieć o strukturze, tempie akcji, żeby te moje teksty dobry rytm miały. I żeby nadmiar z nich wywalać. Choć ten fragment o 3 elementach bardzo trafny.
Można sobie to przeczytać jako opowieść Kinga o tym jak został sprzedającym się pisarzem 😀
Ale fakt, konkretów tam nie ma, poza to, że jak dużo czytasz i piszesz to sam się nauczysz.
Jeżeli chodzi o tego typu kwestie, to z poradników pisarskich najlepiej je ogarnia “Warsztat pisarza” Dwighta V. Swaina.
Porady trudno wykorzystać, bo są indywidualne. Kieruje je indywidualny odbiorca do indywidualnego nadawcy, więc czasami mogą nie trafić.
Chcesz złoty przepis? Joseph Campbell stworzył złoty przepis na opowiadanie historii. Na podstawie jego przepisu powstały Gwiezdne Wojny.
Dzieło artystyczne wydaje się być paradoksem. Jeśli ktoś stworzy dobre dzieło to jest uznanym artystą, a jeśli ktoś je skopiuje to wstyd i hańba.
Z jednej strony te rady nie są odkrywcze, z drugiej są. Z jednej strony jest dużo ludzi, którzy chcą pisać, a nic nie czytają, z drugiej ja sam lubię czytać, ale nigdy tego nie traktowałem jako ćwiczenie w pisaniu. A teraz zupełnie inaczej patrzę na książki.
Ja tez nie lubię Kinga, ale uważam, że jak ktoś chcę być pisarzem to wypada trochę znać klasykę.
Ja tez nie lubię jak mi ludzie głowę zawracają, ale to chyba dotyczy chyba każdej pracy twórczej. Ogólnie to jest trochę śmieszne, że tą wskazówkę traktujesz jako odkrywcą, czyli dla każdego inna wskazówka jest odkrywca.
A jeśli chodzi o skracanie – to chyba zależy. Ale znam taką radę nie pisać zbyt rozwlekle.
Czemu mam wrażenie, że mnie krytykujesz?
1. Nie pisałam, że chcę złoty środek, lubię sobie czytać poradniki, bo może mnie któryś w jakiś sposób odblokuje. Po coś one są pisane. Wiem, że każdy pisarz pracuje inaczej i nie da się przenieść tej pracy 1:1 na drugą osobę.
2. Nie napisałam, że nie lubię Kinga, nie czytałam Kinga, bo się nigdy nie złożyło.
3. To nie jest odkrywcza wskazówka o tych zamkniętych drzwiach. Ja wiem od dawna, że mi się pisze lepiej jak jestem w samotności zamknięta. Po prostu mam takie warunki jakie mam. Nie mogę się odizolować i uznałam to za zabawną sytuację.
4. Opisałam tylko moje wrażenia i to co mogę odnieść do siebie w jakiś zaskakujący, czy też zabawny sposób.
Przepraszam ciebie. Nie krytykuję. Tylko rzucam swoje myśli.
1. Napisałaś: “Gdzieś w mojej głowie siedzi sobie myśl, że w końcu trafię na ten idealny dla mnie złoty przepis na sukces”. To ci napisałem to co ci napisałem.
2. Bardziej mi chodziło o to, że według mnie pisarz pisarze inaczej patrzą na książki i czasami czytają coś nie dlatego, że lubią, tylko dlatego, że wypada.
3. Bo dla ciebie czytanie książek jest oczywiste, a zamknięte drzwi są zabawne, a dla mnie na odwrót i to jest zabawne dla mnie.
4. I bardo mi się podobał twój wpis, bo był zaskakujący i zabawny.
Zrzućmy to na karb izolacji 😉 Jak się z ludźmi nie obcuje to się potem nie rozumie XD
Ja tylko powiem, że samemu unikam porad pisarskich. Jak zaczynam o nich czytać to mam wrażenie, że próba ich zastosowania po prostu by mi przeszkadzała, bo bym myślał o ich używaniu, może nawet tracił czas na coś co by nie dało wymiernych korzyści, zamiast skupiać się na pisanym tekście i przelewaniu pomysłów. Tą książką zainteresowałbym się zatem, gdyby interesowało mnie pisarskie życie Kinga, ale nie należę do grona jego czytelników. Przeczytałem raptem jedną z jego książek i nie mam większych chęci na więcej.
Ja tam uważam, że można czytać poradniki albo można nie czytać. W poradnikach każdy znajdzie coś dla siebie albo nic nie znajdzie. A co do Iwony. Każdy pisarz patrzy inaczej na pisanie, więc patrzy inaczej na poradniki.