Przejdź do treści

“Nie mogę pana zabić, (…) Pan jest bogiem. Musi pan to zrobić sam.”

wyzwanie czytelnicze 2020 Hain 5 Słowo LAS znaczy ŚWIAT

Oto kolejny odcinek z serii Wyzwanie 2020: rok z Ursulą K. Le Guin. Po kilka słów wprowadzenia odsyłam do poprzedniego wpisu z cyklu, gdzie troszkę wyjaśniam o co tu chodzi.

I bez zbędnej gadaniny, czas na omówienie kolejnej powieści.

Słowo “las” znaczy “świat”,
tłum. Agnieszka Sylwanowicz, pierowdruk 1972

Piąta w kolejności powieść w Sześciu światach Hain jest najkrótsza pozycją w zbiorze, bo liczy sobie zaledwie 96 stron wraz z kartą tytułową. A w moim skromnym odczuciu, jest to również najciekawsza powieść, bo różni się nieco od pięciu towarzyszących.

Słowo “las” znaczy “świat” wydała mi się bardziej nastawiona na akcję, niż na snucie opowieści, co jest jednak główna wartością powieści Le Guin. I bardzo to w niej cenię, ale w tej konkretnej powieści cenię to, że jest własnie inna, wybija się w jakiś sposób na pierwszy plan, chociaż ma tą swoją niepozorną objętość.

Tym razem Le Guin zaprasza nas do odwiedzenia ziemskiej kolonii, nazwanej Nowa Tahiti. Znajduje się ona na planecie Athshe, której największym bogactwem jest las — surowiec nie istniejący już na Ziemi, a niezwykle pożądany. Jak łatwo przewidzieć, zadaniem kolonii jest pozyskiwanie, poprzez zaplanowaną wycinkę, drewna i przesyłanie ich kilka razy w roku na rodzimą planetę. Proste zajęcie, które nie powinno stanowić większego problemu.

To, co dzieje się na Athshe poznajemy za pośrednictwem trójki bohaterów: dwóch Ziemian oraz jednego rodzimego mieszkańca planety. Kolejno przedstawiani w powieści, są to: Don Davidson — kapitan w jednym z obozów kolonialnych, który w swoim mniemaniu sam stanowi władze i prawo; Selver — niewielkiego wzrostu, pokryty futerkiem humanoidalny przedstawiciel rodzimych mieszkańców Athshe; Raj Ljubow — antropolog i badacz tubylczych plemion.

Fabuła jest bardzo prosta, otóż w wyniku pewnych zdarzeń, zniewolony lud Athshean (który był wykorzystywany jako niewolnicza siłą robocza i uznawany raczej za stworzenia o bardzo małym rozumku, zupełnie nie przystające do określenia “człowiek”) buntuje się przeciwko kolonistom, którzy odbierają im “ludzkie prawa do życia”. A ponieważ ich przewaga liczebna jest ogromną, szybko dochodzi do konfrontacji.

Pojawia nam się, podobnie jak w Planecie wygnania, podział na ludzi i nie-ludzi. I oczywiście znów mamy pewien paradoks w określaniu kogoś człowiekiem, ale bardzo mi się podoba, jak Le Guin chce pokazać w ten sposób równość rasową.

Otóż Ziemianie, koloniści, nazywają siebie ludźmi, a tubylcze plemiona stworzakami — co oczywiście z góry zakłada, że mieszkańcy Athshe nie są traktowani na równi, a jedynie jako rasa podrzędna, mająca mało wspólnego z ludźmi. Z kolei Athsheanie mówią o sobie ludzie, ale na kolonistów wołają wyludzie — nie traktują ich ani z góry, ani z dołu, a przedrostek “wy” traktują jako dookreślenie kogoś wynaturzonego, odmiennego, nierozumiejącego świata, bo z ich perspektywy tacy są własnie przybysze z innego świat.

Łatwo wywnioskować, że Le Guin podejmuje tutaj temat walk na tle rasowym rasowe, problem kolonializmu oraz niewolnictwa. Są to tematy, które nieustannie powracają w jej utworach — a przynajmniej takie odniosłam do tej pory wrażenie. Ciągle zmusza swojego czytelnika do rozważań nad tym, co czyni z nas ludzi; zastanowienia się nad tym co nas łączy, co sprawia, że jesteśmy równi. A wszystko to przez pokazanie ewidentnych różnic i bezsensownych podziałów zakorzenionych głęboko w naturze człowieka.

Przyda nam się kilka słów o bohaterach, skupienie się na tym, co mają reprezentować swoja postawą. Bo w pewnym momencie takiego przetrawiania powieści, pomyślałam sobie, że Słowo “las” znaczy “świat” miało zobrazować czytelnikom amerykańskie społeczeństwo z czasów niewolnictwa. Oczywiście nie jestem żadnym ekspertem i moja wiedza tutaj będzie raczej dość ogólnikowa i zaczerpnięta z masowych przekazów szeroko pojętej kultury. Może więc być mylne lub niedokładne.

Dan to taki biały przedstawiciel południa, w zasadzie rasista i uważający swoje istnienie za najważniejsze, prawie nadczłowiek. Raj to z kolei mieszkaniec północy, dla którego człowiek to człowiek i nie zgadza się, żeby rozdzielać ludzi względem ich wyglądu/koloru skóry na tych lepszych i gorszych. A nasz biedny Selver to oczywiście czarnoskóry niewolnik na plantacji bawełny (duże uproszczenie, ale mam w głowie oglądany niedawno film 12 years a slave, może dlatego właśnie to porównanie), własność białego pana, który podnosi bunt po spotkaniu się z jawną dyskryminacją itd.

Ale czy potrafimy sympatyzować z uciskanym Selverem? To jest trudne pytanie, bo Athsheanie zostali przedstawieni jako lud dość bierny, który do emocji i działania podchodzi w zupełnie inny sposób, i tutaj podobieństwa z niewolnikami z południa się kończą, a przynajmniej w moim odczuciu (bo zwyczajnie nie znam dość dobrze amerykańskich realiów). W zasadzie to chyba z żadnym z bohaterów nie potrafiłam sympatyzować, ale dzięki temu cały koncept wydawał mi się ciekawszy, a i na postacie oraz ich postawy mogłam popatrzeć bardziej z boku bez angażu emocjonalnego.

Każda postać ma swoje wady — mniejsze lub większe. I owszem, to tworzy z nich ludzi, przez co nie można ich jednoznacznie określić jako dobrych lub złych. Ich moralność jest zachwiana i każdy walczy o swoje. Bo nawet Raj o dobrych intencjach, jest słabą psychicznie jednostka, która nie potrafi przekazać swoich obserwacji dowództwu w odpowiedni sposób, by przyniosło to jakiekolwiek efekty. Selver wydaje się zupełnie nieczuły, jego wielki krwawy odwet zdaje się nie mieć usprawiedliwienia. Co zostawia nam Dana, którego w zasadzie nawet nie da się lubić. W całej powieści brakuje dialogu, który mógłby coś zmienić.

W przypadku Słowo “las” znaczy “świat” potwierdza się moja teza, że Le Guin na bardzo niewielu stronach potrafi przemycić bardzo wiele treści. Było to bardzo widoczne w całym cyklu Ziemiomorze, gdzie powieści zamykały się w granicach 150 stron, a jednak wynosiłam z nich bardzo dużo. Z Sześcioma światami Hain jest podobnie, ale jednocześnie autorka zaczyna pisać mniej oszczędnie (o czym przekonałam się przy Wydziedziczonych).

Z drugiej strony, Słowo “las” znaczy “świat” jest takim rozrywkowym tekstem, który opowiada ciekawą historię z innej planety, gdzie świetnie prosperująca kolonia nagle zostaje wywrócona do góry nogami. I myślę, że tak też można ją odczytywać i cieszyć się jej lekturą na innej płaszczyźnie.

Dodam jeszcze, że w każdej kolejnej pozycji Le Guin odnajduję to mistrzostwo w sztuce pisania opowieści, które wydaje mi się (jako Gryzipiórce) zupełnie nieosiągalne.


Pozostałe teksty z cyklu Wyzwanie 2020 można znaleźć pod tym tagiem.

3 komentarze do ““Nie mogę pana zabić, (…) Pan jest bogiem. Musi pan to zrobić sam.””

  1. Kiedyś oglądałam film, potem animowaną wersję ,a co książek nie tknęłam to nie tknęłam… pięknie piszesz aż kusi by się złamać i lecieć do Biblioteki po jakąś… tylko tam cienkich nie ma 😀

  2. “Słowo >lasświat<" jest zdecydowanie w czołówce moich ulubionych powieści Le Guin. Lubię ją za tę surowość, agresję, brutalność, które co prawda są obecne w innych utworach autorki, ale jednak zawsze są jakoś stonowane, bardziej subtelne. Inne jej teksty są bardziej ludzkie, jest tam miejsce na porozumienie czy dialog. "Słowo" sprawia wrażenie książki, która wyraża złość czy frustrację.

    Co zaś do tego, że ciężko sympatyzować z Athsheanami – z tego, co pamiętam, to wojna nie leżała w ich naturze, buntując się więc, występowali nie tylko przeciwko oprawcy, ale też samym sobie. Nie pozostali więc "czyści" moralnie, lecz zniżyli się do poziomu kolonistów. To był taki dylemat moralny o granicach usprawiedliwiania swoich działań. Dlatego jest tak ciężko, bo ostatecznie wszyscy kończą używając przemocy. Smutne, ale przynajmniej mnie w przypadku Athshean nie dziwi zupełnie.

    1. No własnie porównując powieści w zbiorze, ta się zdecydowanie wybija. Bo kiedy inne są nastawione na jakaś statyczność, ta jest taka “w biegu”.
      Ale mam wrażenie, że Le Guin eksperymentuje (na swój sposób) z formą, bo to początek jej twórczości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.