UWAGA! To będzie bardzo długi tekst pełen zachwytów, porównań i spoilerów (nie tylko serialowych ale również książkowych). Jeśli nie chcesz psuć sobie zabawy, zawróć teraz lub poczytaj inne moje teksty (np. ten o pierwszej trylogii).
Shadow and Bone to serial, którego zrobiłam bing-watching — ostatni raz tak przykuło mnie Cobra Kai, więc zdecydowanie brawa dla twórców. Jak usiadłam do pierwszego odcinka, tak wstałam ok. 7 godzin później po obejrzeniu ósmego, ostatniego. I absolutnie niczego nie żałuję. Ani tego, że obejrzałam Shadow and Bone jeszcze raz z Mężem. Tak, widziałam całość 2 razy i chętnie obejrzałabym jeszcze raz (zresztą podpatruję kawałki przy pisaniu tego wielkiego tekstu). Jestem pod wrażeniem.
Czy trzeba znać książkowy pierwowzór, żeby w pełni cieszyć się serialem? Absolutnie nie. Mój Mąż nie czytał powieści Bardugo — YA nie jest tym, za co on chwyta w pierwszej kolejności. Dlatego też nie miał potrzeby pochłonięcia serialu od razu, a ja dzięki temu obejrzałam całość dwa razy w ciągu trzech dni. Po ostatnim odcinku zapytałam czy mu się serial podobał i jakie są jego wrażenia. Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: fajne, kiedy drugi sezon?
Moim planem na kwiecień było przeczytanie Six of Crows, żeby wiedzieć kim są bohaterowie dołączeni do fabuły. Nie myślałam nawet, że przeczytam też Crooked Kingdom, ale przepadłam w świecie wykreowanym przez Bardugo. Przepadłam tak bardzo, że zdecydowałam się powtórzyć sobie pierwszy tom Shadow and Bone przed seansem, a skończyło się na odsłuchaniu w audiobooku wszystkich trzech części. I nawet nie wiem czy było mi to potrzebne, czy przez przypadek nie przeszkadzało mi to we wchłanianiu obrazów serialowych…
Z drugiej strony, dzięki temu mam więcej przemyśleń i mogę sobie porównać materiał źródłowy z tym, co widziałam i pokręcić nosem na pewne drobiazgi. Stąd też ostrzeżenie o spoilerach w tekście, chociaż nie zamierzam opowiadać na nowo całej historii Aliny i Wron.
Shadow and Bone
Zacznę ten wpis od tego, jak się czuję (jako człowiek, który dopiero co odświeżył sobie książki) ze zmianami wprowadzonymi do fabuły. Bo to nie jest tak, że w moim zachwycie jest zupełnie bezkrytyczna. A może jestem?
Ale po kolei. Mam wrażenie, że trochę niepotrzebnie rzucałam się na to powtarzanie sobie książki. Spokojnie poradziłabym sobie bez tego szaleństwa i tak samo zachwyciła się serialem. I nie miałam bym w głowie takich okrzyków “ale w książce było inaczej!”, co wcale nie oznacza, że lepiej. Bo Shadow and Bone jako przedstawiciel klasycznego YA ma swoje problemy — głównie fakt, że wszystko widzimy z perspektywy Aliny i nie ma w powieści szerszej perspektywy.
Serial ratuje nas momentami kiedy skupia się na Malu, czy na Darklingu, a przede wszystkim na sytuacji politycznej w Ravce. Dodaje to nieco kolorytu i wiarygodnej motywacji bohaterom. I zauważam to nie tylko ja. Dużo dobrych zmian na pewno wpływa na sukces Shadow and Bone, który ma szansę być mocnym tytułem na liście seriali Netflixa.
Rzeczą, która mnie jakoś fabularnie uwierała, z tych zmienionych, jest wątek Bonesmitha, czyli Ilyi Morozova. W książce wygląda to tak, że powszechną wiedzą jest czczenie świętego Ilyi, który na jakiejś wiosce wskrzesił dziecko i za kare go utopili w rzece. Ale nikt nie opowiada na lewo i prawo, że był pierwszym Grishą i stworzył mityczne zwierzęta (Jeleń, Wąż morski, Ognisty ptak) ze swoich kości — w powieściach nikt nie precyzuje jak stworzył te trzy potężne amplifiers (pozostaję przy nazwie oryginalnej, bo czytałam książki po angielsku i nie wiem jakie było polskie tłumaczenie). Ale w serialu o tym wszystkim opowiada Alinie Apparat, dodatkowo pokazując dowody w bibliotecznych woluminach dostępnych dla każdego. Ja wiem, że to było tylko osiem odcinków i czasami trzeba coś poświęcić na rzecz elementów ważniejszych. A jednak cała wiedza na temat dokonań Morozova była czymś tajemniczym, znanym nielicznym. Fakt, że Morozova był św. Ilyą trafia do Aliny zbyt łatwo — ten moment rzutuje na późniejsze rozwiązania fabularne, które prawdopodobnie zostaną wycięte.
Bo skoro Alina jest już uzbrojona w wiedze o wszystkich amplifiers i tożsamość ich twórcy, to co pozostaje Baghrze do opowiedzenia w związku z historią jej ojca? Tylko tyle, że jest jej ojcem? Historię o tym jak zabiła własną siostrę? (co jest istotnym elementem fabularnym jeśli serial zrobi z Mala 3 amplifier) Jest duża szansa, że Baghra zostanie wycięta z kolejnych sezonów, a informacje i historię rodzinną zdradzi Alinie sam Darkling.
Ale w historii Bonesmitha jest element, który mnie fascynuje — fakt, że stworzył rzeczy z własnych kości (to każe przypuszczać, że podobnie jak jego potomkowie, był ludzkim amplifier). To takie łatanie dziur przez scenarzystów, które mi się niezwykle podoba. Plus to, że części zwierząt trzeba złączyć (stopić nawet) z własnymi kośćmi — co staje się z Aliną i jej obrożą z poroża jelenia — jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż to zaproponowane w książkach. Nadaje to zabiegowi taką warstwę mistycznej mocy która w materiale źródłowym zdecydowanie nie byłą obecna.
A skoro już o amplifiers mowa, to zabrakło w serialu informacji, że to coś normalnego — zawłaszczenie sobie niedźwiedzich pazurów dla spotęgowania mocy itp. Uważny widz powinien dostrzec w pierwszym odcinku, że Zoya ma na swoim nadgarstku wtopioną kość (może właśnie pazur?), który w pewien sposób wyjaśnia, dlaczego jest jedną z potężniejszych Grish w Drugiej Armii.
Całościowo serial Shadow and Bone jest tak dobry, że po 2 seansach granica między tym, co w książce a tym co na ekranie zaczyna się mocno zacierać, a przecież odsłuchałam pierwszy tom ledwie 4 dni wcześniej. Dlatego to całe analizowanie staje się trudne na tak wielu płaszczyznach.
Six of Crows
Wydaje mi się, że znajomość Six of Crows pomogła mi w oglądaniu Shadow and Bone, bo postacie Wron nie dostają aż tak dokładnego przedstawienia. Czytelnicy i fani dylogii wiedzą, że Kaz, Inej i Jesper mają bardzo dużo warstw i złożoną przeszłość — nie jest łatwo to pokazać w kilkuminutowych segmentach wplecionych w fabułę serialu. Zdecydowanie lepiej prezentuje się tutaj historia Niny i Matthiasa, ale o postaciach nieco niżej.
Taka wiedza jak: rękawiczki Kaza, które nosi bo nie może znieść dotyku innych ludzi; noże, którym Inej nadała imiona świętych; problemy Jespera z hazardem i jego napięte stosunki z Kazem — to wszystko tworzy pewne tło, które pomaga zrozumieć motywację bohaterów i ich powiązania. I o ile aktorzy dali z siebie wszystko, żeby pokazać jak najwięcej na ekranie, to nie wszystko się da, i kamera nie wszystko uchwyci tak jak powinna.
Sam fakt, że fabuła nie jest powiązana z powieścią jest głównym powodem dla których nie trzeba znać Six of Crows. Jasne, pełno jest mrugnięć oka do czytelników, jak chociażby Jesper potrzebujący demo man w każdej akcji — ja też potrzebuję Wylana.
Obsada
To chyba najlepszy casting jaki widziałam — to jak bardzo aktorzy pasują do opisów bohaterów, w których się wcielają, jest niesamowite. Ktoś tam zrobił niesamowitą robotę i tak uważa chyba cały internet. Albo ten jego kawałek, którym jest Grishowy fandom. Ponoć Ben Barnes był fancastowany jako Darkling, ale ja nigdy nie siedziałam w tym szaleństwie aż tak głęboko by o tym wiedzieć.
Nie opowiem o wszystkich, bo ten tekst będzie miał 5 kilometrów, a ja chciałabym się skupić na czymś zupełnie innym — tym co dalej.
Sol Koroleva
Zacznę od postaci Aliny, w która wcieliła się Jessie Mei Li — bo jakżebym mogła inaczej? Pamiętam, że kiedy pod koniec 2019 roku ogłoszono obsadę nie miałam żadnego zdania. Troszkę zdziwił mnie nieco azjatycki wygląd Jessie, ale też miałam wrażenie, że wygląda jakoś tak rosyjsko. W mojej głowie bohaterowie nie mają twarzy, więc w zasadzie wszytsko było okej.
Z książek wiemy, że Alina pochodzi z jakiejś wioski przy granicy Ravki z Shu Han, ale nie przypominam sobie, żeby gdziekolwiek była wzmianka o tym, że jest w połowie Shu. I ten element, dodany już w serialu, pomaga usprawiedliwić dlaczego bohaterka ma problemy z zawieraniem przyjaźni i zostaje na uboczu. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego Alina nigdzie nie czuje się jak u siebie, bo całe życie musiała znosić przytyki związane z wyglądem. Nagle nie jest już tylko mdłą nastolatką, a staje się młodą kobietą z problemami.
To też tłumaczy dlaczego Mal jest dla niej tak ważny i każe mi wątpić w prawdziwość ich uczuć romantycznych. Jasne w fabułach YA to ten chłopak, do którego się wzdycha całą młodość jest tym jedynym, ale życie tak nie działa i nie jest bajką ze szczęśliwym zakończeniem. A jeśli dodamy do tego jeszcze fakt, że Mal koniec końców okazuje się trzecim amplifierem dla mocy Aliny, to ich relacja już nie jest tak oczywista i tak prosta. Ja myślę, w zależności od ilości sezonów i czasu antenowego, że twórcy serialu mogą tutaj jeszcze nieco namieszać i skompilować te romantyczne podrygi młodych bohaterów.
Darkling… Generał Kirigan… Alexander… po prostu Ben.
Ben Barnes to weteran filmów fantastycznych. Wcielał się w najróżniejsze postacie w swojej karierze i dla wielu fanów GrishaVerse był wisienką na torcie tego castingu. Najbardziej doświadczony, wcale nie przyćmił pozostałych aktorów, ale za to wprowadził do postaci Darklinga element człowieczeństwa i skomplikowanej przeszłości. Oczywiście miał do tego świetny scenariusz, ale oglądając wywiady z Barnesem, da się odnieść wrażenie, że szukał w książkach tego, co mogło wskazywać na jego nieoczywisty czarny charakter.
Całe backstory Darklinga to coś zupełnie nowego w świecie Grishów, ale nawet w powieściach wiele razy było podkreślane, że żył długo i widział wiele rzeczy, przez co stał się tym, kim jest. Na ekranie widać jego wewnętrzny konflikt między ochroną Grishów a potrzebą bycia u władzy dla tej ochrony. Pokazanie tej perspektywy, a nie tylko tego jak Darklinga widzi Alina, to jest to co pozwala mi zrozumieć wielki ship Darkliny w fandomie. Nie jest to tylko uczennica i jej mroczny, przystojny nauczyciel, ale pokazanie tych cech charakteru Alexandra, które mogły być pociągające.
No i ten Alexander. Czy zdradzenie tak wcześnie imienia Darklinga zmieniło coś w strukturze fabuły? Jak dla mnie nie. Dodało mu coś zwyczajnego, ludzką twarz, która można pokochać — niezależnie od jego motywów.
Jest też wielkie pytanie do całego związku Aliny i Darklinga: czy to uczucie było prawdziwe? Na pewno miało szansę takie być. W serialu prawdziwsze wydają mi się uczucia Darklinga niż Aliny, która w zasadzie skakała sobie miedzy nim a Malem i mam problem z uwierzeniem w prawdziwość obu. I nie dlatego, że aktorka sobie nie poradziła. Wydaje mi się, że Jessie miała pewną chemię zarówno z Benem jak i Archiem i wypadała z oboma partnerami bardzo naturalnie. Ale całą historię wchłonęłam już w siebie cztery razy: przeczytałam ebook, przesłuchałam audiobook i obejrzałam serial dwa razy. I zaczynam się zastanawiać czy Alina, jako bohaterka faktycznie czuła coś romantycznego do któregokolwiek, czy była to jej potrzeba przynależności do kogoś?
Nina i Matthias, czyli Helnik
Wątek na doczepkę — tak komentuje wiele osób sceny tej dwójki. A ja się z tym zupełnie nie zgadzam. Tak wiem, że przez cały czas Nina i Matthias są w zupełnie innym miejscu, ale ich sceny zawsze pojawiają się wtedy, kiedy ktoś z innych bohaterów wspomina uroczą Grishę. Bo Nina bez wątpienia jest urocza.
Najgorsze było jednak to, że przy całej wspaniałości tych scen, za każdym razem czułam wzruszenie, bo ja już doskonale wiem, że Matthias umiera w Crooked Kingdom. Ta świadomość była podwójnie dewastująca, ponieważ Danielle Galligan i Calahan Skogman mieli tak niesamowitą chemię między sobą, że nie mogłam oderwać od nich oczu. I żałuję, że było ich tak mało na ekranie.
Co gorsza, Matthias za chwilę trafi do Hellgate, i to daje duże prawdopodobieństwo, że nie zobaczymy tak szybko Danielle i Cala we wspólnych scenach.
Porozmawiajmy o Davidzie
Serialowy David został ucięty do minimum. Jego pierwsza scena nie jest najlepsza w mojej skromnej ocenie, ale pozostałe cztery to już złoto. I właśnie czegoś tutaj nie rozumiem. Jakim cudem Luke Pasqualino, jedno z wcieleń D’Artagniana, wylądował z tak dziwnie epizodyczną rolą? Jasne, w kolejnych tomach jest go nieco więcej i kiedy pozbędziemy się pierwszoosobowej perspektywy Aliny, to jego postać ma szansę zaistnieć w kolejnych sezonach, ale nadal: dlaczego?
Fakt, najbardziej widoczny David jest dopiero w tomie Ruin and Rising, kiedy staje się jednym z głównych doradców Aliny w walce z Darklingiem — jest zatem szansa wykorzystania aktora w większej roli. Mimo wszystko, coś mi tu nie gra i chciałam wyrazić moje zdziwienie, że Pasqualino zdecydował się na małą role w tym całym wspaniałym serialu.
Ja wiem, że nie wspomniałam za wiele o Wronach — Freddy Carter jako Kaz, Amita Suman jako Inej i Kit Young jako Jesper — ale to jest casting idealny i wszystko to było piękne i cudowne. A ja nie chce się bawić w laurki, bo nigdy nie skończę pisać tego tekstu. I tak, też jestem fanką Milo the goat — #JesperandMilo forever. Ale serial na koniec zostawia tak wiele pytań i przewidywań, że potrzebuję dorzucić moje 3 grosze w tej kwestii.
Czego możemy spodziewać się w 2 sezonie?
Wprawdzie nie ma jeszcze potwierdzonego zamówienia na kolejne sezony Shadow and Bone, ale jest to raczej oczywiste patrząc na to, że tytuł był numerem 1 na netflixowych listach na całym świecie. Serial okazał się sukcesem, a internet zalała fala zachwytów nad wykreowanym światem. I raczej nie ma co się spodziewać kolejnych odcinków zbyt szybko, bo część obsady ma teraz inne zobowiązania (np. Kit Young filmuje właśnie sceny do School for Good and Evil), a same zdjęcia do pierwszego sezonu Shadow and Bone trwały od września 2019 do końca lutego 2020 (pandemia nie zdążyła przerwać!) i post-produkcja ciągnęła się z wiadomych powodów. Zanim napiszą nam scenariusze i inne rzeczy, to ja czuję że kolejne odcinki zobaczymy najwcześniej w drugiej połowie 2022 roku, a i to w wersji optymistycznej. Na Wieśka z Heniem też widzowie czekają i czekają… (Tak wiem, jeszcze w tym roku.)
Zanim przejdę do moich spekulacji i zachcianek, trochę o tym co można już naleźć w internecie. A jest tego pełno! Wyjaśnienia zakończenia, łapanie easter eggów itd. Dla przykładu rzucam jednym z filmików, które sama obejrzałam przygotowując się do tego wpisu.
Warto obejrzeć kilka krótkich wywiadów na ten temat z samą Leigh Bardugo i showrunnerem Erikiem Heissererem, którzy delikatnie sugerują co dalej. Wygląda na to, że nie chcą jeszcze brać się za fabułę związaną z jurda parem, ale czy aby na pewno? Moje wprawne oko znalazło w spicie aktorów/postaci na IMDB niezwykle ciekawa informację: w 5 odcinku, jednym z gości The Winter Fate był nie kto inny jak Bo Yul-Bayur (to ta sama impreza na której byli inni ważni delegaci i goście rozmawiali o polityce). Just saying.
Ale po kolei. Bo fani i fanatycy GrishaVerse czekają na pojawienie się dwóch postaci niezwykle ważnych dla świata. Jak bardzo możemy się ich spodziewać w drugim sezonie?
W pierwszej kolejności Siege and Storm (Oblężenie i nawałnica/Szturm i grom). Tak jak cały fandom, ja też czekam na Nikolaia. I sobie nie wyobrażam, żeby go tam nie było w tym drugim sezonie.
Moja prywatna teoria spiskowa na temat Nikolaia to połączenie jego wątku z Wronami. Jak? A tak, że np. przemytniczymi kontaktem księcia pirata może być właśnie Kaz w Ketterdamie — najlepszy plot twist ever! Wpadłam na to tylko dlatego, że nie bardzo wiem jak można połączyć dalej pewne wątki i historie, żeby nie wchodzić już w fabułę Six of Crows i skok na Ice Court. A tego na pewno nie zobaczymy. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że Matthias dopiero trafi do Hellgate, a obsesyjni fani (i Iwona, która dopiero co czytała książki) wiedzą, że ten bohater przesiedział w więzieniu mniej więcej rok. W tym czasie Kaz musi poznać Wylana — kolejnego bohatera, którego fani koniecznie chcą zobaczyć na ekranie — oraz ustabilizować swoją współpracę z Niną (co zostało zapowiedziane w ostatnim odcinku sezonu pierwszego).
Wracając do tego roku, to mniej więcej tyle trwa też walka Aliny z Darklingiem i jego The Fold, i trzeba jej pozwolić wygrać. Nawet jeśli obecność Bo Yul-Bayura to zapowiedź jurda parem wydaje mi się, że dopiero wydarzenia z sezonu pierwszego mogą pchnąć go do opracowania tej formuły. I nie oszukujmy się, on też potrzebuje na to czasu czasu (i żeby go jeszcze zdążyli uprowadzić do tego Ice Court, a jak wiemy z serialu, ominięcie Fałdy zajmuje kilka miesięcy). Dużo skomplikowanej logistyki i chronologii, przez co można tworzyć nieskończoną ilość teorii.
Jest też taka możliwość, że watki Aliny i bandy Kaza będą się toczyć zupełnie oddzielnie. W końcu Alina zapłaciła za milczenie. Ale jednocześnie znalazła w Inej to wsparcie podszyte religijnością. Słabość Kaza do Inej też może wskazywać, że zgodzi się na jakąś pomoc na froncie w Ravce — kolejna spekulacja. Dlatego właśnie najbardziej logiczne i prawdopodobne wydaje mi się powiązanie tutaj Wron z Nikolaiem. O ile w ogóle twórcy będą chcieli to powiązać.
I jeszcze co do wprowadzenia Wylana. W Six of Crows młody Van Eck jeszcze nie ma ugruntowanego miejsca w gangu, więc jeśli pojawi się w 2 sezonie, to stawiam na końcówkę. Możliwe że dostaniemy nieco szerszą perspektywy władzy w Ketterdamie i sam Wylan nie pojawi się jako demo man (I feel you Jesper!), a jako syn Jana Van Ecka.
Kolejna moja teoria to więcej czasu ekranowego dla Niny. Stworzenie związku zależności między nią a Kazem, zbudowanie też przyjaźni z Inej, która przecież jest. Fajnie byłoby zobaczyć jak Mattnhias walczy w Hellgate i stara się przeżyć. Wbrew pozorom jest tu też dużo miejsca na Helnik (Iwona shipuje!): sny Matthiasa i walkę Niny z urzędami. Chyba się za bardzo rozpływam nam moją ukochaną parą (niech te sezony trwają i trwają, coby mi nie złamało serca znów — płakałam 2 razy na Crooked Kingdom…).
Mimo tego, że nie ma nic oficjalnie potwierdzonego, stawiam że Eric Heisserer musi mieć jakiś plan długofalowy na kolejne sezony. Czy jest to szansa na spin-off z Wronami? Coś w stylu Narcos i Narcos: Mexico? Mam wrażenie, że jest tu niezwykle dużo ścieżek, którymi mogliby pójść twórcy i scenarzyści. Można eksplorować niezliczoną ilość związków i zależności, a do tego tworzyć nowe, które mają szanse być świetnymi wątkami pobocznymi. A druga książka wcale nie musi być w całości przedstawiona w drugim sezonie serialu.
Podsumowanie
Jestem zafascynowana, zachwycona i zakochana w serialu Shadow and Bone i w całym GrishaVerse. Zdaję sobie sprawę, że pierwsza trylogia to raczej klasyczne YA, w dodatku wydane w 2012 roku więc nie jest w żaden sposób nowatorskie. Ale czytając późniejsze książki Bardugo należące do uniwersum widzę bogatość świata i niesamowity potencjał na genialny serial konkurujący z fenomenem Gry o tron.
Zachwyciłam się tak bardzo, że chce obejrzeć Shadow and Bone jeszcze raz, bo nic nie wydaje mi się tak fantastyczne w tym momencie. I am being extra right now.
Doceniłam ten świat tak w pełni dopiero po przeczytaniu Six of Crows i Crooked Kingdom — nawet nie próbuję udawać, że było inaczej. I po tygodniu intensywnego czytania i słuchania powieści, po weekendzie z podwójnym seansem serialu, rzuciłam wszystko i czytam sobie grzecznie King of Scars (w kolejce już czeka Rule od Wolves i zbiór opowiadań The Language of Thorns).
Teraz pozostaje mi czekać na oficjalne zamówienie kolejnych sezonów Shadow and Bones i nowych castingów. Marzy mi się ekranizacja wszystkich 7 książek.