Tak wiem, o moich planach pisarskich już w zasadzie pisałam, ale temat ten ostatnio do mnie wraca. Tak wiem, ten tytuł jest bardzo dziwny i bardzo jednotorowy, ale mam wrażenie, że bardzo dobrze oddaje to, co próbuje kopnąć mnie w mniej szlachetna część pleców.
Jest to tekst dość spontaniczny, który wynika bardziej z podzielenia się przemyśleniami ostatnich dni. Chciałbym tez, żeby nazbierał on dla mnie pozytywnej energii od piszącego grona moich czytelników (wiem, że się chowacie). Ostatnio się uzewnętrzniam ludziom i chyba warto mi zacząć od pewnej historyjki z pracy.
Jako że znalazłam się na końcu administracyjnego łańcucha pokarmowego, w udziale przypadają mi takie urocze zadania jak spędzenie 3-4 godzin nad gilotyną do papieru i wycinanie karteczek wielkości wizytówki. Będąc jednak sprytnym zwierzem, znalazłam sobie miejsce pracy blisko innych osób, żeby móc czasami pogadać o czymkolwiek, nawet wczorajszym obiedzie. Byłam na tyle szalona jednak, że zamiast o obiedzie i pogodzie, opowiedziałam o tym, jak to są dwie Iwony (bo wiecie, zodiakalne bliźnięta), a potem zeszło na pisanie.
Od słowa do słowa, i opowiedziałam moja historię jak to jestem pisarzem, ale w sumie nie wiem w jakim języku chcę pisać, i jak to bardzo mi nie idzie, i miałam pierwsza powieść napisać zanim skończę magiczną trzydziestkę. Jestem po terminie prawie cztery lata, więc pewnie przez czterdziestką jeszcze mi się uda.
Tydzień temu dowiedziałam się też, że jeden z pracowników mojego biura, który już dawno jest po trzydziestce, może nawet po podwójnej, niedawno wydał książkę (self-publishing i Amazon, ale jednak) i chyba przesiąkłam swoimi niespełnionymi marzeniami.
Dodatkowo authortube zaczął serwować mi sporo ciekawych filmików o pisaniu, publikacji, o tym ile trzeba włożyć pieniędzy w profesjonalne wydanie książki samemu, a wisienką na torcie okazało się odkrycie nowych wykładów Sandersona, na jego osobistym kanale na yt. I wtedy mnie to uderzyło i powiedziałam sama sobie: ej Iwona, a może w tym roku jednak popracujesz nad sobą zamiast tylko marzyć?
Jestem zdecydowana, i dziwnie spokojna w tej decyzji, że ten rok to będzie duży krok w kierunku pisania. Ludzie piszą powieści w 30 dni, ja mam przez sobą dobre 10 miesięcy i jeżeli pastwię sobie małe, realistyczne cele, to mogę jeszcze coś w tym roku osiągnąć.
Ale wracając do tytułu tego wpisu. Mam zamiar w tym roku przesłuchać, obejrzeć i wchłonąć wykłady Sandersona. Uznałam, że to jakiś znak, że nagle wyskoczyły mi one na stronie yt. Chce zrobić sobie z nich notatki, skorzystać z jego wskazówek (chociaż nie czytałam jeszcze żadnej jego książki), bo wydają mi się sensowne. Pojawiły się dopiero 3 wykłady, więc nie mam masy nadrabiania, a przesłuchałam już 2, które są głownie wprowadzeniem do całego kursu pisarskiego.
A jak tylko wypełnię moją głowę wystarczająca ilością literatury, to sięgnę po Plot & Structure i może będę wiedziała jak wyciągnąć z mojej głowy te wszystkie genialne pomysły i przerobić je na sensowny plan powieści.
Brzmi ciekawie, też mogłabym posłuchać tych wykładów, gdybym nie była taka leniwa i zła w słuchaniu XD Choć może do szydełkowania spróbuję.
Możesz je oglądać zawsze 😀