Przejdź do treści

Samoloty latające w rytm francuskiej piosenki

ghibli-porco-rosso

Pewne filmy Studia Ghibli od zawsze były gdzieś w mojej świadomości, ale nie miałam śmiałości ich obejrzeć. Często przegrywały z popularnością innych, tych okrzykniętych hitami, oraz dostępnością na rynku. Ale ponieważ Netflix nadal pozawala cieszyć się tymi animacjami na swojej platformie, przestaję mieć wymówki. Głównie są to filmy z lat dziewięćdziesiątych, kiedy wytwórnia zdawała się być w swojej szczytowej formie i wypuszczać nowe tytuły niemal każdego roku. To najbardziej płodna dekada w historii japońskiego giganta.

W kolejnej odsłonie mojej serii 35 lat ze Studiem Ghibli cofnę się do 1992 roku i przyjrzę jednemu z ciekawszych obrazów jakie wypuściła wytwórnia i bardzo żałuję, że zwlekałam z seansem tak długo. Przypominam też, że wszystkie wcześniejsze teksty można znaleźć pod odpowiednim tagiem oraz w dziale obejrzałam.

Porco Rosso
(Jap: 紅の豚, Hep: Kurenai no Buta, lit. “Crimson Pig”)

Scenariusz Hayao Miyazaki, reżyseria: Hayao Miyazaki

Szkarłatny pilot, określany mianem komedii przygodowej jest filmem dość niezwykłym, dzieje się na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku we Włoszech. Głównym bohaterem jest pilot, weteran I wojny światowej, który z niewiadomych przyczyn wygląda jak świnia. Nazywany Szkarłatną Świnią — tytułowym Porco Rosso (chociaż kilka razy słyszymy jego prawdziwe imię Marco) — z powodu swojej aparycji i czerwonego samolotu, który pilotuje; mieszka na odludnej wyspie, skryty przed wścibskim okiem innych. Czym zajmuje się ten niezwykły bohater? Jest łowcą nagród, którego głównym celem jest zazwyczaj lokalna banda piratów powietrznych atakująca liczne statki pływające po Adriatyku. Wieczorami często odwiedza swoja przyjaciółkę Ginę — lokalną piękność i sławę śpiewając w hotelu na wyspie — by zjeść w spokoju kolacje i napić się wina, a czasami powspominać nie tak dobre czasy.

Świat animacji wydaje się niezwykle barwny i bardzo mocno czuć ten aspekt komediowy. Zresztą sam wygląd bohatera jest nieco komiczny, ale nikogo nie szokuje. Ot świński pilot, który zarabia sobie jako łowca nagród w bardzo sielskiej, nadmorskiej okolicy.

Punktem zwrotnym w spokojnym życiu Porco jest jego dziwny konflikt z Amerykaninem Donaldem Curtisem. Młody pilot, z początku jedynie wynajęty przez piracką brać do rozbarwienia się w z Porco, staje się jego nemezis, a zatarg z czysto biznesowego zmienia się w bardziej osobisty. Samolot Szkarłatnego pilota zostaje zniszczony podczas zaciętej potyczki z Curtisem, przez co bohater jest zmuszony udać się do Mediolanu by go naprawić. Udaje się to z pomocą młodej mechanik Fio. Odnowiona i ulepszona maszyna wraca na przestworza by zakończyć zatarg z Amerykaninem, który zaczyna nabierać rumieńców jak spłoszona panna. Bo teraz ceną jest honor pilota, honor mężczyzny, a nie tłuściutka zapłata za wykonanie brudnej roboty.

To co jest główną osią fabularną — ta rywalizacja pilotów i potyczki z piratami — zapewnia świetną rozrywkę. Ale w tle jest o wiele więcej wartościowych rzeczy, które mogą umknąć nieuważnemu widzowi. Przede wszystkim widzimy powojenne realia, które głównie pokazane są w dość lekkiej formie. W końcu jest to komedia, a nie dramat.

Bardziej na uboczu pojawia się problem tego, co dzieje się z weteranami wojennym i jak to wpływa na ich późniejsze życie. Czego świetnym przykładem jest Porco, którego świńska postać może być pewnego rodzaju efektem PTSD (post-traumatic stress disorder, czyli zespół stresu pourazowego). Z kolei wspomniana już Gina jest wojenną wdową, która straciła męża w walkach — zresztą też pilota.

W zupełnie innej scenerii widzimy tabunu kobiet w różnym wieku, które pracują w fabryce. W miastach nie ma wystarczającej ilości mężczyzn, którzy mogliby zapewniać im byt w tych ciężkich czasach — brakuje braci, mężów i ojców, a połowa z nich pewnie zginęła walcząc na froncie. Każdy sobie radzi tak jak może, również piraci powietrzni i łowcy nagród jak Porco, dla których po wojnie to wydaje się być jedynym słusznym zajęciem.

Dodatkowo w tle pojawia się sprzeciw wobec faszyzmu, który przejmuje sielskie Włochy. Ustrój polityczny wspomniany jest kilka razy przez różne postacie, a postawa Porco to jawny sprzeciw wobec takim zmianom w kraju. Wszystkie te treści animacja pokazuje w delikatny sposób, aby nie psuć ogólnego pozytywnego odbioru.

Wracając jeszcze do postaci Porco, w enigmatycznych słowach, które padają z ust Giny, dowiadujemy się, że na dzielnego pilota zostało rzucone zaklęcie. Do końca wie wiadomo jak, dlaczego, ani za co został ukarany. Ale pod gruboskórnością bohatera inni potrafią dostrzec prawdziwego mężczyznę skrywającego się pod płaszczem złych doświadczeń. Czy dziwna klątwa zostaje zdjęta z dzielnego pilota? To pytanie nadal zostaje z widzem po seansie i sam musi on sobie dopowiedzieć zakończenie tej niezwykłej historii.

Graficznie Porco Rosso to klasyczny Ghibli. Ta bardzo dobrze znana kreska z innych filmów. Przyjemnie patrzyło mi się na stadko dziewczynek, które wyglądem i rozbrykaniem przypominały mi słodką Ponyo z filmu Ponyo (2008). Czy staruszki, które wyglądały jak wszystkie inne babcie, na przykład Sophie z Howl’s Moving Castle (2004). Jest kolorowo i tak prosto, bez zbędnych ozdobników i zakłócających odbiór obrazków.

Czy warto obejrzeć Szkarłatnego pilota? Zdecydowanie tak! Animacja trwa jedynie półtorej godziny, jest bardzo przyjemna w odbiorze, lekka do ostatniej minuty i nie przytłacza poważnymi tematami, który przecież nie brakuje. Żałuję, że nie skusiłam się na opowieść o Porco już dawno, bo po ostatnim Only Yetserday, poczułam ten magiczny powiew dzieł Miyazakiego, za które zapewne większość fanów kocha Studio Ghibli.

Ciekawostką może być fakt, że scenariusz do Porco Rosso powstał na podstawie trzyczęściowej mangi Miyazakiego Hikōtei Jidai (tłumaczenie dosłowne The Age of the Flying Boat).


1 komentarz do “Samoloty latające w rytm francuskiej piosenki”

  1. Porco Rosso może nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak niektóre inne filmy Ghibli, ale zgdzam się, że zdecydowanie warto go obejrzeć.
    Szczególnie podobał mi się klimat dwudziestolecia wojennego, świetnie wykreowany w filmie. Ujęła mnie też sama nieco zabawna, nieco tragiczna postać głównego bohatera i jego relacja ze wspomnianą tu Giną. Przyznam się, że nie zauważyłam tych wszystkich subtelności, o których piszesz, jak na przykład powiązania świńskiej postaci Porco Rosso z PTSD.
    Przeszkadza mi tylko nieco zakończenie, bo jak zwykle lubię, kiedy film zadaje pytania, na które to widz musi sobie odpowiedzieć, to tutaj miałam uczucie, jakby był urwany w połowie, ale możliwe, że powodem jest też moje przyzwyczajenie do tego, że filmy Ghibli trwają zwykle co najmniej 2h.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.