No to zaczynamy nowy format miesięcznych podsumowań. Tytuł nawiązuje oczywiście do nazwy bloga i chociaż chciałabym, żeby było bardziej o tym co lokalnego pochłaniam, to nie oszukujmy się — w moim Mieście Fabryk i Magazynów nie ma takich możliwości. Ale ponieważ oglądam czy też czytam rzeczy po angielsku, czasami niedostępne w Polsce, to tytuł chyba pasuje.
Kwiecień w Mieście Fabryk i Magazynów zaczął się od śniegu, deszczu, zimna i ogólnie paskudnej pogody. I znów zorientowałam się, że mamy nowy miesiąc gdzieś po tygodniu. To już chyba standard w 2022 roku. Czas ucieka i co chwila pisze nowe podsumowanie (pomijam, że jest połowa maja, ale urlop nie wybiera). Starość czy co? A tak na poważnie, to ten rok chyba chce wygrać nagrodę dla najszybciej mijającego.
Czy grałam dalej w Lost Ark? Oczywiście, że tak! Dlatego ten miesiąc wypadł dziwnie rozmycie. Są książki i jakieś oglądanie, ale też jest miotanie się między pisaniem bloga, a nie pisaniem bloga i rozmyślaniem nad pozostawieniem domeny (koniec końców, opłaciłam na kolejny rok). Efektem moich zmagań z własną tożsamością blogową był kryzysowy wpis. Rozmawiałam też z ludźmi — feedback był różny, ale głównie zagrzewający do walki o swój kawałek Internetu. I myślę, że to jest dobre miejsce na mały follow up: faktem jest, że nie umiem znaleźć sobie niszy, moim podstawowym założeniem bloga było pisanie po polsku jako odskocznia od angielskiej rzeczywistości; nigdy nie chciałam tutaj zarabiać, bardziej dzielić się popkulturą. Nie wiem, czy jakakolwiek wyróżniam się na tle innych, może nie muszę. W życiu robiłam rzeczy zanim one stawały się modne, teraz są promowane przez większe platformy, ale nie mam z tym problemu. Rok 2022 to taki rok transformacji i na blogu mam zamiar próbować inaczej, może w końcu znajdę to coś.
Trochę odbiłam się czytelniczo od dna. Nie jakoś szczególnie, ale skończyłam 3 książki w kwietniu. Co uznaję za pewien sukces po porażce marcowej.



Skończyłam The Song of Achilles. Bardzo lubię to, jak pisze Madeline Miller, byłam zachwycona Circe. Pieśń o Achillesie jest nieco inny, ale nadal dostałam tę spokojną formę snucia historii, taką mitologiczną. A jeśli chodzi o samą powieść, Patroclus okazał się świetnym narratorem, chociaż końcówka nieco mnie rozczarowała. A Achilles był jednak bucem, a przynajmniej taki jego obraz wyłania się z tekstu Miller. Z pewnością sięgnę po kolejne jej powieści, gdy autorka zdecyduje się coś napisać.
Przesłuchałam sobie audiobook The Interview with the Vampire, trochę na fali nowych informacji o szykującym się serialu. Fabularnie troszkę jestem zawiedziona, zapomniałam już jak pisze Rice. Mam wrażenie, że to właśnie słuchanie tej powieści odbiło mnie od dna i chciałam słuchać więcej, ale skończył się czas i masa szykowania przed urlopem. Możliwe, że skusze się na kolejne tomy wampirów właśnie w formie audio.
A na koniec przeczytałam Selkis Gai Grzegorzewskiej, które było dla mnie niezwykle dziwne. Ebook otrzymałam w ramach współpracy z portalem popbookownik.pl i recenzja jest już dostępna do przeczytania na jego łamach.
Byłam grzeczna i nie kupiłam aż tyle w kwietniu i mam nadzieję, że ten trend utrzyma się też w maju. Lista wstydu jednak musi być:
- Płomień Magdalena Salik — była to kwietniowa lektura FKK, ale jak widać wyżej, nie udało mi się do niej dobrać. Może uda mi się nadrobić w maju, albo czerwcu;
- Percy Jackson and the Titan’s Curse Rick Riordan — trzeci tom serii, amazon dał mi 40% rabatu, to oczywiście, że wzięłam;
- The Case for Keto: The Truth About Low-Carb, High-Fat Eating Gary Taubes — żeby się dokształcać w stylu życia;
- The Shadow of What Was Lost James Islington — słyszałam mnóstwo dobrego, a że było po 99p, to kupiłam kolejnego ebooka do odleżenia;
- The Goddess of Nothing At All Cat Rector — kiedy Instagram daje znać, że coś jest prawie darmo i pod wpływem chwili klikasz “kup teraz”;
- The Hero of Ages Brandon Sanderson — trzeci tom serii Mistborn;
- Kindred Octavia E. Butler — czaiłam się od dawna, bo to ponoć pisarka legenda, więc jak amazon wstawił za 99p to od razu wzięłam.
Jak wspomniałam, nie obejrzałam dużo, w zasadzie tylko jeden film, na który wybrałam się do kina — The Northman w reżyserii Eggersa. Po polsku przetłumaczony jako Wiking, i średnio mi się ten tytuł podoba, ale też nie wiem jak byłoby lepiej (zostawić w oryginale widać nie wypada). Film mi się bardzo podobał, opowiada legendę księcia Amletha, który wkracza na ścieżkę zemsty i przeznaczenia. Utrzymany w lekko magicznej formie, mniej brutalny niż można byłoby się spodziewać, świetnie zagrany. Napisałam też recenzję, którą znajdziecie tutaj.
Serialowo też jakoś nie poszalałam. Obejrzałam z Mężem anime o japońskich i rzymskich termach — Thermæ Romæ Novæ — ciekawe i zabawne jednocześnie. Spróbowaliśmy Our Flag Means Death i po jednym odcinku nie porwało. Nie wiem czy wrócimy do tego serialu.
Jeszcze pod koniec miesiąca zaczęliśmy Ozark sezon 4B, czyli zwieńczenie historii rodziny piorącej brudne pieniądze dla kartelu narkotykowego z Meksyku. W podobnej tematyce wskoczył też nowy sezon Better Call Saul, za mną trzy odcinki.
Prawie skończyłam The Moon Knight — został mi ostatni odcinek, który obejrzę dopiero po urlopie. Już musze powiedzieć, że świetny! Seriale Marvela oglądam wybiórczo, podobnie jak filmy (chociaż tu chyba jestem jako tako na bieżąco) — ten chciałam bo Oscar Isaac i Ethan Hawke. Nie żałuję.
Skończyłam oglądać też Business Proposal i mam nadzieję, że znów w moim repertuarze pojawią się koreańskie dramy.





Kwiecień była dla mnie dość aktywny w pisaniu. Mimo, że na blogu tak niewiele, bo ledwie wpis kryzysowy i zapowiedź Asian Readathon 2022, to oddałam sporo tekstów (aż cztery!) dla portalu popbookownik.pl. Część z nich jest już opublikowana (z racji tego, że jest połowa maja). W kwietniu można było przeczytać mój tekst o high fantasy, z którego jestem zadowolona i mam nadzieję pisać więcej podobnych.
Już wiem, że maj będzie kolejnym dziwnym miesiącem, trochę zbierania się do kupy po urlopie, trochę dostosowywania do życia przy okazji awansu i zmian godzin w pracy.
A jak minął Wasz kwiecień?
Cieszę się, że się nie poddałaś. Trzymam kciuki <3
3 książki w ciągu miesiąca to dobry wynik, ja rozgrzebałam kilka i czekają na lepsze czasy. Taki mi się zastój trafił xD