Dzień dobry, mamy marzec, a to oznacza podsumowanie czytelnicze z minionych dwóch miesięcy. Tak jak zapowiadałam w planach na 2020, postanowiłam pisać te moje czytelnicze spowiedzi/marudzące słowotoki nieco częściej, bo potrzeba mi więcej kontentu na blogu.
styczeń i luty były dość dziwnym okresem pod wieloma względami. Wgryzanie się w nową pracę i nowy system życia zajmowało mi aż nazbyt dużo czasu — te kilka godzin wolnego po pracy to stanowczo za mało na cokolwiek. Mam też wrażenie, że te dwa miesiące po prostu śmignęły mi przed oczami i nie wiem, jak to się stało, że już mamy marzec.
Czytelniczo też było dziwnie. Z jednej strony mam wrażenie, że poszło mi niezwykle słabo, ale z drugiej, udało mi się przeczytać prawie (“prawie” to słowo klucz, a dlaczego, to opowiem nieco niżej) 6 powieści i 2 zbiory z opowiadaniami. Więc niby mocno ponad normę, ba! — 200% normy! A jednak poniżej normy.
Przeczytałam całe Ziemiomorze, które w Polsce Prószyński i ska wydało w jednym tomie. Jak zapowiadałam, planuję w tym roku zmierzyć się całą twórczością Ursuli K. Le Guin tego wydawnictwa, z tej pięknie wydajnej serii. Plan zakładał, że Ziemiomorze przeczytam w styczniu, ale miałam tak wolny start (niby zaczęłam od razu, a jednak nie), że skończyłam tom w połowie lutego. Z jednej strony liczę to jako 1 książkę (bo fizycznie 1, bo na półce na GR też jedna, i zalicza do wyzwania 1), ale z drugiej liczę jako 6 tytułów (5 powieści i zbiór opowiadań).
Z tego całego czytania zrodziły się aż 3 notki na blogu:
- Czarnoksiężnik z Archipelagu oraz Grobowce Atuanu;
- Najdalszy brzeg oraz Tehanu;
- Inny wiatr oraz Opowieści z Ziemiomorza.
Kolejnym przeczytanym tytlem było Monster Museum, które podrzucone mi zostało przez ochroniarza Rona z pracy. Była to lektura nadprogramowa, niespodziewana i zupełnie inna od wszystkiego co czytam. Niedawno pisałam o tym na blogu. I chyba nie będę fanka Hitchcocka.
Pod koniec lutego, pod wpływem promocji i mojego namiętnego oglądania AuthorTuba, sięgnęłam po The Stolen Kingdom od Bethany Atazadeh. I chciałabym to zaliczyć na poczet lektur zeszłego miesiąca, bo przeczytałam 81% książki właśnie w lutym. Skończyłam czytać 1 marca, w dodatku ostatnie kilka procent to były podziękowania i zajawka kolejnego tomu. To jest własnie to moje prawie 6 powieści.
W przyszłym tygodniu powinien pojawić się tekst o serii Bethany, bo czytam już kolejny tom, więc pewnie kilka słów pojawi się też w kolejnym podsumowaniu za 2 miesiące.
Jestem w trakcie czytania The Jinni Key oraz Plot & Structure. Staram się nie liczyć niesczesanego Conana, który wisi na 7% od połowy stycznia i wcale mnie nie zachęca.
Planowałam wprowadzić w życie zasadę “czytaj więcej i kupuj mniej”, ale trochę mi nie wyszło. Bo te wszystkie ebookowe promocje na Kindle są zbyt dobre, żeby je ominąć. To teraz mała lista tego, co kupiłam w styczniu i lutym:
- The Priory of the Orange Tree Samatha Shannon (bo pomyślałam, że mogę nie dać rady czytać fizycznie tej cegły);
- Spinning Silver Naomi Novik;
- Wishful Drinking Carrie Fisher;
- Serpent & Dove Shelby Mahurin;
- Gardens of the Moon Steven Erikson;
- Heartless Marissa Meyer;
- The Killing Fog Jeff Wheeler (mój darmowy ebook w ramach prime reading);
- The Rage of Dragons Evan Winter;
- Nocturna Maya Motayne (jedyny ebook po polsku);
- The Stolen Kingdom Bethany Atazadeh.
A na koniec, bardzo szybko, moje plany czytelnicze na marzec i kwiecień.
W ramach Wielkiego Wyzwania Le Guin będę czytać kolejny tom, czyli Sześć światów Hain. Doszłam do wniosku, że jak będę czytała jedną pozycję w tych moich dwumiesięcznych cyklach, to powinnam się zmieścić w 2020 roku (oczywiście eseje i poezję liczę łącznie, bo to cieniutki książeczki).
Dalej, zaplanowane już dwa poradniki pisarskie o planowaniu i strukturze: Plot & Structure oraz 5 Secrets of Story Structure. Oba są dość krótkie i chcę je wcisnąć na marzec, a jak czas pozwoli to może w kwietniu dorzucę sobie Steering the Craft Le Guin.
Do skończenia mam też The Jinni Key (jestem gdzieś w połowie) i albo chwycę za coś pod wpływem chwili, albo spróbuję pchnąć dalej Conana w kwietniu.
Wydaje się dużo, a jednocześnie mało. Sama jestem ciekawa, na ile uda mi się zrealizować plan. Wypadałoby też trochę bardziej trzymać się całorocznego TBR, który sobie zrobiłam…
Ja te tomy Le Guin rozbijam jednak na pojedyncze książki na GR i w wyzwaniach, bo to jednak są pojedyncze książki i jako zbiory mnie irytują. No i wtedy mam więcej przeczytane.
Dlatego staram się nadrabiać cienkimi książkami 😀
Jakoś nie wiem, no jak mam 1 książkę, to nie umiem tego rozbić. Poza tym lubię dodawać wersje, które faktycznie mam 😛
No dlatego też w tym roku nie będę jakoś bardzo płakać, jak nie będę miała na liczniku tych 24, bo jednak mam te wielotomowe cegły 😉
W sumie racja, wtedy na GR mam inną wersję niż w rzeczywistości (Głosy i Moce musiałam dodać angielskie wydania, bo one nigdy po polsku jako pojedyczne książki nie wyszły). Też mnie to wkurza w sumie. No co nie zrobię to źle XD