Przejdź do treści

Podsumowanie marzec/kwiecień

podsumowanie-marzec-kwiecien

Dwa ostatnie miesiące były dla mnie czytelniczo bardzo nierówne i zapewne wpłynęło na to wiele czynników. Z jednej strony czułam, że idzie mi świetnie, w końcu na blogu pojawiło się sporo tekstów o przeczytanych pozycjach; z drugiej — wpadałam w takie czarne dziury, że jest mi zwyczajnie za siebie wstyd. Szczególnie, że cały kwiecień spędziłam siedząc w domu na tej mniej szlachetnej części ciała.

W marcu jeszcze pracowałam — do połowy miesiąca w biurze, później zdalnie. Zupełnie nie miałam wtedy głowy do czytania, właściwie nie miałam jej do niczego i głównie marnowałam swój wolny czas. Mimo wszystko, łącznie przeczytałam 5 powieści oraz zbiór opowiadań.

O tym wszystkim opowiem za chwilę, bo chciałabym się pochwalić tym, co kupiłam. W liczbach prezentuje się to tak:

  • 9 ebooków z Kindle store, plus darmowy box set pewnej serii;
  • 5 ebooków z polskich księgarni;
  • 4 fizyczne książki.

Jak widać hałda wstydu rośnie zamiast maleć. Staram się jak mogę to zmienić. Progres widać, bo w kwietniu nie kupiłam niczego na Kindle store — bo nic ciekawego nie było, Amazon postawił na powieści lekkie, książki kucharskie i poradniki. Wszystkie moje anglojęzyczne ebooki kupiłam w marcu i tylko jeden z nich kosztował więcej niż promocyjne 99p. The Jinni Key Bethany Atazadeh kosztowało mnie £3.26, ale była tak zauroczona wcześniejszym tomem serii, że nie umiałam sobie odmówić. W połowie miesiąca trafiła też się promocja na powieści Marka Lawrence’a, więc bez wahania kupiłam wszystkie 6. Tym sposobem kupiłam 3 tomy Book of the Ancestor: Red Sister, Gray Sister oraz Holy Sister; a także 3 tomy The Broken Empire: Prince of Thorns, King of Thorns oraz Emperor of Thorns. Coś we mnie wołało o japońskie fantasy, więc kupiłam też Shadow of the Fox Julie Kagawa oraz Across the Nightingale Floor Lian Hearn. Pobrałam też box set Beautiful Demon zawierający tomy 1-3 od Sarry Cannon — jest to jedna z pisarek, która oglądam na authoretube i pomyślałam, że w ten sposób mogę poznać jej twórczość.

Jeżeli chodzi o polskie ebooki, to korzystając z poniedziałkowego dołu cenowego na Woblinku, kupiłam Teatr Węży Agnieszki Hałas, w którego skład wchodzą 4 tomy: Dwie karty, Pośród cieni, W mocy wichru oraz Śpiew potępionych. W moich zdobyczach jest też polskie wydanie Te wiedźmy nie płoną Isabel Sterling.

Pod koniec marca wyszły też dwie książki do serii, które fizycznie mam na półce, więc zrobiłam małe zamówienie w księgarni. Do moich zbiorów dołączyła Luna: Wschód Iana McDonalda — teraz, kiedy mam już wszystkie 3 tomy, może w końcu przeczytam. Podobna sytuacja jest z kryminałami Anny Kańtoch, bo przy okazji tej paczki dokupiłam do kolekcji Pokutę. Wyszedł też nowy tom serii Jacka Piekary, więc mąż dostał Ja, Inkwizytor. Przeklęte kobiety.

Dodatkowo kupiłam sobie Save the Cat! Writes a Novel Jessici Brody.

Rozgadałam się o tym, co kupiłam, a powinnam przecież pisać o tym, co czytałam w tym minionym czasie.

Wspomniałam już, że marzec był dość słabym miesiącem. Na początku miesiąca pochłonęłam dopiero co kupiony The Jinni Key (odsyłam do tekstu o obu powieściach Bethany Atazadeh, w którym się troszkę nimi zachwycam), a później nie bardzo wiedziałam czego chcę. Próbowałam się zabrać za Le Guin, ale tak bardzo mi nie szło, że w efekcie ostatniego marca przeczytałam sobie nanoFantazje 2.0 od Fantazmatów. Taki desperacki wysiłek w nadganianiu licznika na goodreads. O tym, czy opowiadania w zbiorze mi się podobały pisałam już na blogu.

Kwiecień okazał się lepszym miesiącem. Postarałam się zacząć go z energią i zabrałam się za Sześć światów Hain Ursuli K. Le Guin. Z tym czytaniem różnie było, początek bardzo ciężki. Koniec końców przeczytałam 3 powieści z tego tomu — Świat Rocannona, Planeta wygnania oraz Miasto złudzeń — o każdej napisałam osobny tekst, do którego odsyłają tytuły. Liczyłam, że jeszcze wrócę do Le Guin na koniec miesiąca, ale mi się nie udało.

Szukając zmiany klimatu zdecydowałam się na Te wiedźmy nie płoną Isabel Sterling. Była to bardzo dobra decyzja, dawno już nie czytałam young adult, dawno też nie czytałam urban fantasy o czarownicach (chcę tylko jedno napisać). Niedawno opisałam moja wrażenia ze spotkania z powieścią, więc odsyłam do tekstu tutaj.

W kwietniu zaczęłam czytać Serpent & Dove oraz wspomniane już Save the Cat!, ale wszystko mnie skutecznie rozpraszało. W końcu porzuciłam obie książki na rzecz przeczytania całej mangi Naruto. Zajęło mi to mniej niż 10 dni, ale całość ma aż 72 tomy, więc uznaję, że zrobiłam to w tempie ekspresowym. Mangi to zawsze dla mnie jakieś poboczne czytanie, więc nigdy nie dodaję ich na goodreads, poza tym samo Naruto dałoby mi 300% normy zakładanej na ten rok. Szaleństwo.

Co dalej?

Mój plan na maj to głównie azjatycki maraton czytelniczy. Jeśli jakimś cudem przeczytam tych 6 pozycji zanim skończy się miesiąc, to od razu zabieram się za pozostałe powieści z Sześciu światów Hain. I będę też kontynuować przygodę z Le Guin w czerwcu. Chciałabym też skończyć to co wisi na liście teraz czytanych, czyli pisarskie Save the Cat! oraz Plot & Structure (strasznie długo mi schodzi). Nie sądzę bym zabrała się za Conana Zdobywcę, bo nasz związek jest dziwny, ale kto wie? Zmuszę się do skończenia Serpent & Dove, chociaż powieść po 15% nadal mnie nie porwała.

Wypadałoby też zabrać się za coś z mojego rocznego planu, bo jak na razie bilans nie wygląda dobrze. Tym czasem bardziej mam ochotę na powtórkę z Mgieł Avalonu albo przygodę z serią The Last Kingdom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.