Przejdź do treści

Miesiąc z życia – Kwiecień 2018

When the Shitstorm came to my life and brougth some siblings… Czyli miesiąc bez sensu z duża dawką emocji.

Miałam też garść pozytywów, ale ogólnie było słabo. Zaczynając od pogody, bo padało przez 3/4 kwietnia. Szaro, ponuro i mokro. Dostaliśmy tydzień słońca. TYDZIEŃ. I nadal muszę dogrzewać dom, bo np. pranie inaczej nie wyschnie. I miej tu pozytywne nastawienie do życia, tryskaj humorem i energią. Poza tym, byłam przekonana, że 30 kwietnia będzie w czwartek i mam jeszcze prawie tydzień tego miesiąca… Zaginam czas.

Udawałam, że pisze Camp NaNoWriMo. Skończyłam w nim jeden tekst, ale potem się okazało, że jest on bardzo zły, i w zasadzie nie nadaje się do pokazywania. A potem się okazało, że podchodzę do tego zbyt emocjonalnie – jak do większości rzeczy w moim życiu (natury nie zmienisz) – i zamiast pisać kolejne, lepsze teksty, to marnuję energię i czas na opłakiwanie Wena i moich zdolności pisania. Well… coś w tym jest, bywa. Czasami trzeba swój głupi problem uzewnętrznić wypłakać, żeby spojrzeć z boku, i żeby było lepiej. Tak?

Na blogu też raczej zastój, bo ledwo 3 teksty, ale nadal twierdzę, że to wina miesiąca.

Przeczytałam Pana Ciemnego Lasu. Wprawdzie wolniej niż zakładałam, bo chciałam bardzo w kwietniu upchnąć jeszcze jedną książkę, żeby zbliżyć się do tych 24. Ale próbuję się przygotować do egzaminu z prawa jazdy, więc kradnę wolny czas wszędzie gdzie się da. Czytam więc Nowy wspaniały świat i oczekuję na dostawę Roku 1984 – a jak dam radę, to na koniec tego cyklu upchnę jeszcze Mechaniczną pomarańczę, z nadzieją, że zrozumiem.

Poszłam do kina na Avengers: Infinity War – było warto. A prócz tego obejrzałam Anihilation od Netflix i to było… dziwne. Oglądałam też dużo innych rzeczy, ale akurat te dwa zasługują na wzmiankę.

Cały kwiecień to taki niewypał, o którym chce szybko zapomnieć. Maj za to ma być miesiącem wychodzenia na prostą. Wprowadzam też w życie kolejny etap leczenia kręgosłupa: zrzucam zbędne kilogramy i wzmacniam odpowiednie mięśnie (ćwiczenie na poprzeczny brzucha od pani fizjoterapeutki jest dziwne…).


ps. Dziś obrazek wyróżniający zrobiony moim ziemniakiem s7, kiedy wiosna się budziła w Anglii.

0 komentarzy do “Miesiąc z życia – Kwiecień 2018”

  1. A ja tu czekam na parę spokojnych deszczowych dni, bo kwiecień był tak słoneczny i ciepły, że wszystko jest tak z 3-4 tygodnie do przodu. U mnie kwitną już kasztanowce i bzy (jabłoni nie wspominając), kiedy ich pora, jak na bieszczadzkie standardy, to tak okolice 20 maja i dalej. Bzy to na Dzień Matki zawsze kwitną, a nie końcem kwietnia. To nie Kraków :p (ten mój zdziw na pierwszym roku studiów XD). Powodzenia w maju! Fighting!

    1. Cóż, Anglia to stan umysłu, a pogoda jest mokra. Ponoć i tak mieszkam w najbardziej słonecznym regionie, ale co z tego, jak pada? Dziś rano miałam 3-5 stopni 😀

  2. Jestem ciekawa Twoich wrażeń odnośnie Nowego Wspaniałego Świata. Ja tę książkę czytałam w ramach studiów (czyli jakieś 15 lat temu) i miałam wtedy zupełnie inne wrażenia niż reszta kolegów i koleżanek z roku. Ot, miłośniczka fantastyki wśród niefantastycznych ludzi. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.