Przejdź do treści

Le Guin: “Ziemiomorze” #2

wyzwanie czytelnicze 2020 Ziemiomorze part 2

Nie jestem z siebie dumna. Czytanie idzie mi wolniej niż zakładałam i chyba zaczynam czuć zmęczenie materiału. Zastanawiam się poważnie, nad przerwą od Le Guin na luty, przez co moje wyzwanie zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Ambitny plan jest nadal taki, że czytam całą kolekcje w roku 2020, ale chyba odpuszczę sobie deadline półroczny i będę przeplatać to z innymi tekstami.

Dzięki czemu i blog nie będzie taki monotonny.

Wydaje mi się, że już samo czytanie Ziemiomorza takim ciągiem, powoduje, że mi się nie chce, i momentami zmagam się strasznie z tekstem. I moje nagłe przeziębienie nie ma  z tym nic wspólnego, ani to, że muszę chodzić do pracy.

I przypominam, że tekst ten to zlepek moich myśli i odczuć związanych z cyklem.


Najdalszy brzeg

Z takich dziwniejszych, a może ciekawszych przemyśleń, odczułam zmianę tłumacza. Nie jakoś spektakularnie, i nie jest to absolutnie nic złego, ale czytając cały cykl ciągiem było to namacalne. Taki fakt warty odnotowania.

Kiedy czytałam Najdalszy brzeg, miałam wrażenie że dostałam pewną klamrę zamykającą drogę Geda do dojrzałości. Bo w pierwszej części to on był tym niecierpliwym chłopcem, któremu trzeba było wiele rzeczy tłumaczyć, tak teraz on stał się mentorem i przewodnikiem dla tak samo niecierpliwego Arrena.

Jest to w pewien sposób powieść o dojrzewaniu (nadal), o szukaniu własnej wartości, o poznaniu własnego przeznaczenia, tego co najważniejsze w życiu, w jakiś sposób też Le Guin pokazuje jak czasami trzeba rozliczyć się z własna przeszłością i stawić czoło zmianom. A jednocześnie odniosłam wrażenie, że w fabule jest więcej fabuły, że wyciągam z Najdalszego brzegu zdecydowanie mniej tych ważnych treści niż w obu poprzednich tomach.

Może to też efekt tego, że zupełnie nie pamiętałam fabuły, nawet mglistych kawałków, przez co bardziej zwracałam na nią uwagę w trakcie czytania niż w przypadku Czarnoksiężnika z Archipelagu i Grobowców Atuanu.


Tehanu

Dopisana po latach czwarta część cyklu rożni się od swoich poprzedniczek. Widać te różnice i w sposobie pisania, i w tematyce. I jest to w jakiś sposób fascynujące, bo mam wrażenie, że Le Guin przewartościowuje w tych nowych odsłonach całe Ziemiomorze.

Ponieważ Tehanu jest opowiadana z perspektywy dorosłej kobiety, która ma już pewien bagaż doświadczeń, to różni się nawet od Grobowców Atuanu (chociaż mamy perspektywę tej samej bohaterki).

W warstwie fabularnej podoba mi się jak Tenar, zwana Gohą, jest bezpośrednią babą, która nie boi się krzywego oka sąsiadów, i bez lęku bierze pod swoje skrzydło okaleczoną Terru. Od pierwszych stron powieści bije z niej dojrzałość pisarska Le Guin, która mimo opowieści w klimacie fantasy, nie daje w centrum pięknej i niedocenionej heroiny. Daje nam matkę, która nadal zasługuje na szczyptę romansu.

Miałam wrażenie, że Tehanu skupia się bardzo na feminizmie, na takim ogólnym dowartościowaniu kobiet i ich roli w życiu społecznym i rodzinnym. A jednocześnie pokazuje cierpienie, i to jaki świat jest zły i niesprawiedliwy w ocenie ludzi i zdarzeń. I jak my sami patrzymy na wszystko przez pryzmat zastanego porządku i wtłoczonych nam do głowy najprawdziwszych prawd życia. I jak ludzie nie potrafią pojąć w tych małych rozumkach, że świat się zmienia i nie będzie taki sam przez wieczność.

I tak bardzo czułam w Tehanu motto mojego życia: inny znaczy wyjątkowy.


Przekład obu tomów: Paulina Braiter.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.