To uczucie, kiedy chcesz coś napisać, a nie masz czasu i nie znajdujesz odpowiednich słów by wszystko opisać. W skrócie – wrzucam do jednego worka podsumowania zaplanowane na cztery teksty. Niech żyje upał i wieczne zmęczenie!
Na blogu miały pojawić się w tym tygodniu 4 wpisy: podsumowanie maja i czerwca, półroczne podsumowanie moich wyzwań czytelniczych, trochę podsumowanie kwietniowego Camp NaNoWriMo – trochę plany na ten lipcowy, i oczywiście tekst z podsumowaniem roku blogowania. Oczywiście z planów nic nie wyszło, a w efekcie jest TO.
1. Maj/Czerwiec ’15
W sumie nie ma się czym chwalić. O ile w maju udało mi się przeczytać Marsjanina oraz odsłuchać Bożych bojowników, to czerwiec wygląda przy tym mało kolorowo. Jedyną ukończoną pozycją jest kolejny audiobook – Lux perpetua, czyli ostatni tom Trylogii husyckiej Sapkowskiego. Słuchowiska były zrealizowane cudownie, zastanawiam się nad taką powtórką Wiedźmina, ale zdaje się, że dostępne są tylko 3 tomy (pierwszy tom sagi i opowiadania?) – a to jak na powtórkę trochę za mało.
Praca zajmuje mi tyle godzin, że nie potrafiłam skończyć Wilczego przesilenia, a to przecież moja Rice! Z tego też powodu “lenię się” na DKK – w czerwcu naszą książką było Zabić drozda i niestety nie dałam rady. Tak bardzo nie znalazłam czasu, ale próbuję nadrobić.
Zakupy-prezenty książkowe. Maj to mój urodzinowy miesiąc, i z tej okazji złapałam kilka tomów do czytania. Wspomniane już Zabić drozda, a dodatkowo Trylogia ciągu Gibsona, Nowy wspaniały świat Huxleya i Maszynę do pisania Bondy (tak, planuję zrecenzować poradnik, jak tylko znajdę czas na przeczytanie). I jeszcze zupełnie niespodziewanie kupiłam kolorowankę Secret Garden, która ilustruje dzisiejszy tekst – teraz potrzebuję jakieś kredki.
(Można zajrzeć: Marsjanin na DKK.)
2. Na półmetku wyzwań.
Bardzo optymistycznie zmieniłam w czerwcu moje ogólne wyzwanie z 25 książek na 35 – teraz żałuję. W tej chwili mój licznik pokazuje 18/35, i perspektywa czytania 3 pozycji w miesiącu nagle wydała mi się straszna!
Moje 12 książek, zmodyfikowane do ebooków kupionych na BookRage, zatrzymało się na trzech pozycjach: Conan barbarzyńca, Miasto w zieleni i błękicie, Salamandra. Jestem w tej chwili trzy książki do tyłu, a nawet cztery, bo przecież już lipiec. Wygląda to źle, i o ile nie zacznę czytać tylko tych ebooków, nie sądzę by udało mi się zaliczyć 12 książek.
Lista grzechów czytelniczych nadal pełna. Wybranie samych grubych pozycji nie pomaga mi w czytaniu, a Mechaniczna pomarańcza jest chyba zbyt intensywna na czytanie o zmroku.
Tutaj wkracza też obiecane sobie przeze mnie (tak zupełnie nieoficjalnie) czytanie klasyki. Zaczęłam Zabić drozda, a na półce czeka też Nowy wspaniały świat. Obie pozycje też mogłyby znaleźć się na liście wstydu, więc traktuję je jako bonusy wyzwania.
Czytanie po angielsku chyba idzie mi nieco lepiej, bo naliczyłam aż 8 pozycji: Second Daughter, First Daughter, Texas Lonely, Texas Bad Boy, Cinder, Scarlet, Cress oraz The Sleeper and the Spindle. I z tego jestem zadowolona, bo okazuje się, że połowa z przeczytanych książek (nie liczę w ogóle audiobooków) nie była po polsku. Z racji miejsca zamieszkania, to bardzo dobrze.
Jak łatwo po tytułach zauważyć, są to książki różne – odkryłam, że czytanie harlekinów też może być wyzwaniem, gdy się czyta je po angielsku (wiecie Texas, konie, rancza – masa nowych słówek mimo wszystko).
(Warto zajrzeć: Śpiąca i Śnieżka; Trzy Córy Dharii.)
3. Camp NaNoWriMo
W kwietniu brałam udział w Camp NaNoWriMo – udało mi się napisać w opowiadaniach moje zakładane 10 tys. słów. I wiem, ze to niewiele jak na cały miesiąc, ale jak się pracuje i robi inne rzeczy, to czasami to jest bardzo dużo. Nieco o efektach pisałam, w podsumowaniu miesiąca.
Bardzo optymistycznie postanowiłam wziąć udział również w lipcowej edycji i natrafiam tutaj na mur zmęczenia i braku czasu. Założyłam sobie 15 tys. słów, tym razem w jednym tekście (dużo opowiadanie, mała powieść – nazwijcie jak chcecie). Dziś jest już 5 lipiec, a ja mam na razie roboczy tytuł i kilka niejasnych obrazów w głowie. Zatem widzę dla siebie dwie opcje: albo odpadnę, bo uznam, że to bez sensu, albo zacisnę zęby i będę pisała o 4 rano!
4. Pierwsze urodziny.
Pierwszego lipca wypadłą rocznica opublikowania pierwszego tekstu na blogu. I teraz chyba powinnam napisać coś mądrego, i świętować z setkami moich czytelników.
A ja mam tylko Chaos.
Ten tekst też jest chaotyczny, i wcale się go nie wstydzę. Zdawać by się mogło, że po roku blog nabierze kształtu, mnóstwa ciekawych treści itp. – i trochę mi żal, że tak nie jest. Ale z drugiej strony cały czas mogę zmienić rzeczy i eksperymentować, i wcale mi nie przeszkadza, że zagląda tu może 5 osób.
Zatem plany na przyszłość? Więcej motywacji do pisania. Myślę, że więcej recenzji-recenzji, a nie tylko krótkich opinii. Więcej pisania i więcej o pisaniu. Rzuciłabym bardzo ambitnie: przynajmniej dwa teksty w tygodniu!, ale i ja, i moi czytelnicy wiedzą, że pewnie się nie uda.
Mam nadzieję, że za rok będę mogła napisać coś ciekawszego, kiedy Iwona Magdalena skończy 2 lata. A tymczasem życzę sobie sama więcej energii, i dużo pomysłów.
I na koniec kilak tekstów z których jestem dumna: Divergent; English-Vinglish; e-czytanie w UK; Agnieszka i Karaluch; Kaczmarski.