Przejdź do treści

FKK czyta: “Wielki Gatsby”

Zupełnie przypadkiem okazało się, że Fikcyjny Klub Książkowy czyta w tym roku świat. I chociaż plan zapowiada bardzo różne kraje, to traf chciał, że z członkami trafiliśmy też do Stanów Zjednoczonych — w dodatku czytając jednego z klasyków literatury amerykańskiej. Miałam ostatnio wrażenie, że ten tytuł znów wrócił na tapet wśród czytelników — razem z FKK przeczytaliśmy Wielkiego Gatsby’ego F. Scotta Fitzgeralda.

Powieść przeczytałam jakoś pod koniec stycznia, o czym wspominałam w ostatnim podsumowaniu, i przyznaję, że zaczyna się ona w mojej pamięci coraz bardziej zacierać. Ani podczas lektury, ani teraz z perspektywy czasu, nie czuję jej wybitności… Mam wrażenie, że książki okrzyknięte klasykami, powinny dać coś czytelnikowi, nieść jakąś wartość moralną albo poznawczą. I możliwe, że tak jest. Nie jestem Amerykanką, nie jestem fascynatem przemian okresu międzywojennego w kulturze i społeczeństwie amerykańskim — mam wrażenie, że to tam należy doszukiwać się tej wybitności.

Ale po kolei. Narratorem powieści, jak i jednym z bohaterów, jest niejaki Nick Carraway. Opowiada on nam historię swojej znajomości z tajemniczym milionerem, Jayem Gatsbym. Czas akcji rozciąga się na przestrzeni zaledwie kilku miesięcy, na Long Island w Nowym Jorku. W powieści zderzają się dwa światy: tych bogatych, dla których nic nie ma znaczenia, a życie to wieczna impreza (Gatsby, Daisy oraz Tom) oraz ludzi na dorobku, mieszczan, którzy próbują znaleźć sposób n a wygodne życie (Nick zaprzedając akcje, czy Myrtle szukając bogatego kochanka). A wszystko to na tle transformacji jakie przechodzi świat w okresie międzywojennym.

Dlaczego nie polubiłam Wielkiego Gatsby’ego? Cóż, powieść nie była wciągająca. Akcja strasznie się wlekła i była poszarpana — upływ czasu w zasadzie nie był dla mnie zaznaczony. Fabuła składała się z wydarzeń, długich opisów, z których niewiele już pamiętam poza kilkoma kluczowymi wydarzeniami. A i tak mam wrażenie, że posiłkuję się scenami z ekranizacji filmowej z 2013 roku. No i bohaterowie! Zupełnie bez charakteru, a Daisy była jeszcze bardziej nijaka niż w filmowym wykonaniu Carey Mulligan.

Nie wiem, czy nie doceniłam powieści, ponieważ czytałam ją po angielsku i lekka archaiczność języka spowodowała moje niezrozumienie? A może zwyczajnie nie jest to najwybitniejsze dzieło, i moje odczucia wobec książki są całkiem trafne? Nie umiem też polecić, ani odradzić czytania Wielkiego Gatsby’ego. To jedna z tych powieści, na której temat trzeba sobie wyrobić własną opinię, co jest z mojej strony stwierdzeniem nieco przewrotnym. Cóż, postawiłam ptaszek przy jednym z tytułów, które były na długiej liście książek do przeczytania. Po Fitzgeralda raczej już więcej nie sięgnę.

Jestem za to ciekawa kolejnych lektur FKK, które na pewno będę dalej relacjonować tu na blogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.