Są takie dramy, które powodują u mnie dość nieoczekiwany facepalm i odwieczne pytanie: why? A potem powstają takie teksty, bo przecież recenzji wychwalających coś pod niebiosa się po prostu nie pisze. Z zasady. Bo kto to potem by czytał? I tak oto na bloga zawitała cudowna k-drama “The Bride of the Water God”.

Kontrowersje fabularne pojawiły się jeszcze zanim drama trafiła na antenę tvN’u. Bo ponoć tak bardzo miała przypominać Goblina emitowanego kilka miesięcy wcześniej w tej samej stacji. Więc twórcy uznali, że coś tam zmienią, żeby nie było, i na pewno nic złego się nie stanie. Nie wiem jak bardzo zmienili, nie sprawdzałam, ale efekt podpowiada mi dwie opcje. Po pierwsze – pocięli i pokręcili tak, że wyszło z tego dno; po drugi – nie zmienili nic i to było dno, i nie było sensu się stresować tą całą podobnością.
Produktem finalnym jest drama bez fabuły – bo tak bym określiła The Bride of the Water God. Wprawdzie początek nie był taki zły, i fakt, że nasz bóg dostał jakieś tam zadanie było dobrym motywem, ale w końcowym efekcie, to tam nic się sensownego nie dzieje. Nie mamy złoczyńcy, nawet przeznaczenie nim nie jest – więc nic nie pcham nam fabuły. Drama stawia nam kilka pytań po drodze, rzuca w bohaterów problemami, i ani na nic nie odpowiada, ani tym bardziej nic nie rozwiązuje – nie ma odpowiedzi. Na nic.
No bo skoro nasz piękny i cudowny bóg zgubił gdzieś swoje moce, to koniec końców albo powinien je jakoś odzyskać (tzn. chyba tak się stało, ale w sumie to ja nie wiem, bo może nie…), bo żeby nam to jakoś wytłumaczył ktokolwiek, łącznie z Najwyższym Kapłanem, to już nie łaska. I tak w sumie to coś się dzieje, ale się nie dzieje przez hmm… 12 odcinków z tych 16? Pierwsze cztery to nawet coś tam w sobie miały, że zaciekawiły widza (z tego co wiem, to nie tylko mnie), a potem już ostra spadkowa.
Sytuacji wcale nie ratowali aktorzy. Osobiście uważam, że obsadzenie Nam Joo Hyuka w roli wyniosłego Habaeka było jakimś nieporozumieniem. Były model/aktor ma twarz kumpla z sąsiedztwa, i z poważną miną wygląda zwyczajnie dziwnie. On się sprawdzał w roli natchnionego 13 Księcia ze Scarlet Heart Ryeo, ale nie w roli boga. A obok mi postawili Gong Myunga w roli innego boga – Bi Ryum, którego motywacja taż jakoś nie powalała, ale miał w sobie więcej iskry do czegokolwiek niż główny bohater. I tutaj widać różnice w przygotowaniu, bo Nam Joo Hyuk był wcześniej modelem i w sumie nie wiem jak się uczył aktorstwa. Natomiast Gong Myung jest członkiem gruby 5uprise, która jest grupą śpiewających aktorów, a nie idoli chcących być aktorami – agencja przed debiutem trenowała ich pod kontem aktorstwa. W skład wchodzi też Seo Kang Joon, Lee Tae Hwan, Kang Tae Oh oraz Yoo Il. End of offtop.
Wracając do aktorów: Shin Se Kyung w roli naszej uroczej pani doktor Yoon So Ah. Ja już pomijam fakt, że kolejny raz postać kobieca jest napisana źle, już się przyzwyczaiłam. W ogóle to chcę ją przemilczeć, bo eh… Podobały mi się jedynie jej marynarki – tylko jak ona ledwo wiąże koniec z końcem, to skąd ma na nie kasę? I na taką chatę z bramą i w ogóle? I znów mam obok inną aktorkę, a w zasadzie kawałek grupy f(x), która radzi sobie lepiej. Okej, Krystal nie miała jakiejś rozbudowanej postaci do zagrania, ale miała spójną postać! Mam nadzieję, że nie grała siebie, bo wtedy moja pochwała będzie taka do niczego.

W ogóle romans So Ah i Habaeka jest taki do niczego. Ja nawet nie wiem co było podstawa tej miłości, bo nie iskrzyło. Facet traktuje cie jak gówno i ty na niego polecisz? Ale jak?? Zero chemii, zero sensu. To już dziwny romans Bi Ryoma i Mu Ry miał więcej iskry – powinni zrobić dramę o nich, bo przecież bogowie nie mają takich ziemskich związków, więc to mogłoby być fajne. Ona taka boska, a on taki ludzki.
Największy problem to ja mam z tymi zagadkami wszystkim. Dlaczego Habaek stracił moc i czy ją w końcu odzyskał? Dlaczego sam nie wpadł na pomysł, że jak już zostanie królem to sobie będzie do swojej ziemskiej babki skakał? Czyim dzieckiem był w końcu Shin Hoo Ye? Ta ex Habaeka to w końcu miała z nim córkę jak w mandze (So Ah nawet chyba wspomina) czy nie? Dlaczego jak oni pływali w wodzie to było to tak strasznie sztucznie zrobione? Nie dało się tych samych 3 ujęć w basenie zrobić? I po co ta drama była kręcona?
A przy myśleniu o tych efektach specjalnych (to pływanie to chyba nigdy nie było gorsze…) to przypomina mi się ten cudowny portret węglem… Tak bardzo filtr z fotoszopa… pomijam już, że musieli wcisnąć na siłę motyw ze ślubem, bo przecież inaczej nie można.
To jest chyba najniżej oceniona przeze mnie drama, dostała 4/10 (to 4 to dlatego, że początek był nawet jakiś obiecujący) na MDL. Nawet Strong Woman Do Bong Soon, na które strasznie złorzeczyłam, miało dobrą fabułę (bo ja tutaj nie umiałam się do głównych bohaterów przekonać, szczególnie do bohaterki). No ale The Bride of the Water God nic a nic nie ratuje. Zmarnowane 16 godzin z życia, gdzie mogłam obejrzeć jakąś inną dramę z mojej niekończącej się listy. I zawiodłam się na tvN.
Obym wybierała sobie mniej takich gniotów. A w następnym odcinku Dramalandu, kolejne podejście do koreańskiej wersji amerykańskiego serialu.
Czekam z niecierpliwością na dzień, w którym przekonanie że “Facet traktuje cie jak gówno i ty na niego polecisz” w końcu umrze i przestanie być podstawą romansów.
Ha! Pewnie pomyśleli, że skoro Nam Joo Hyuka grał tyle razy pływaka (we Wróżce Sztangistce i w School 2015), to i tym razem się sprawdzi. Zaczynam podejrzewać, że to jedyny koreański aktor potrafiący pływać xD
A wracając do dramy, to jestem zdumiona jak wiele wątków zostało całkiem olanych lub pozamykanych na siłę. Przy ostatnich dwóch odcinkach musiałam co minutę zatrzymywać, by się wypłakać na internetowym ramieniu nieciemiężonych przez twórców tego czegoś. Poważnie nikt w Korei nie słyszał o butli z tlenem i stroju nurka, że ten biedak musiał się tak poświęcać 😛 Poważnie?! Nie do wiary… a zapowiadało się tak dobrze!
Jak to się stało, że ja ominęłam ten komentarz od Gosiarelli?!
Ja już chcę zapomnieć o tej dramie – dno dna i 5 km mułu!
Teraz za to się wkręciłam w “temperature of love” i robię napisy polskie nawet 🙂
Sceny pływania mnie dobijały. Naprawdę chyba nigdy w życiu nie widziałam gorzej nagranych scen pod wodą…