Przejdź do treści

Demonic Triangle

Jedna z tych książek, których posiadanie w jakiś sposób mnie męczy. A trafiła w moje ręce przypadkiem, jako efekt życzliwości autorki, a ja nie była w związku z tym faktem do końca fair. Czyli taki tekst o selfie, pisaniu po angielsku i niespełnionych obietnicach.

Droga Autorko, jeśli przypadkiem tu trafiłaś, to bardzo przepraszam, że nigdy nie napisałam dobrej recenzji Twojej powieści. Przepraszam też, że nie mogę napisać takiej teraz. Jednocześnie życzę Ci wytrwałości w pisaniu, samodoskonalenia i spełniania pisarskich marzeń. Nie poddawaj się i hwaiting!

Dawno dawno temu, znalazłam na fejsiku reklamę powieści i uznałam, że bardzo chcę ją przeczytać. Ale reklama dotyczyła wydania Amazonu, a ja jestem takim dziwakiem, który nie posiada Kindle, tylko dwa zupełnie inne czytniki. Zapytałam autorkę, jak się okazało Polkę mieszkająca w UK, czy powieść Demonic Triangle jest dostępna np. w księgarni kobo. Nie była. A autorka okazała się tak uroczą istotką, że podarowała mi kopię ebooka za darmo.

Ja bardzo chciałam przeczytać tę powieść, nawet wracałam do niej kilka razy, ale zwyczajnie nie mogłam. Jak odpadłam w połowie, tak odpadłam już na amen. (Nie zarzekam się, bo może jeszcze kiedyś ją przeczytam, ale zwyczajnie nie mam teraz na to najmniejszej ochoty.) Bo reklama Demonic Triangle do mnie przemawiała mniej więcej tak: to jest to co chcesz czytać! to jest to, co chcesz pisać sama! I wiem już, że to wcale nie jest dobry powód, by po jakiś tytuł sięgać.

Największa bolączka powieści jest jej narracja. Snucie opowieści z perspektywy pierwszoosobowej nie jest najlepszym wyborem, szczególnie kiedy widzimy świat oczami TEJ bohaterki. Maxine Brodeur jest pół-demonem, i to akurat wcale mi nie przeszkadza, ale… Niestety Maxine jest też zblazowaną alkoholiczką, udającą że pracuje w agencji detektywistycznej i ma hasające na wszystkie strony libido. A tak na marginesie to jeszcze problem hazardowy i spore pokłady dramaturgii. W zasadzie to mogłoby się udać, tylko dlaczego na bogów, ona myśli tylko o alkoholu (ok, to w zasadzie wiem), byłym facecie i dzikich seksach? Czytanie czegokolwiek z takiej perspektywy jest zwyczajnie męczące. No po prostu się nie da. Kolejny dzień na kacu, przedzieranie się przez stos ciuchów w poszukiwaniu znośnej koszulki, która jeszcze nie capi jak typek spod wiejskiego spożywczaka… i jeszcze powtarzanie jak mantra, że trzeba coś ze sobą zrobić i nie spotykać się ani z byłym facetem, ani z potencjalnym nowym, bo demoniczna krew woła o seksy…

A tam w tle była nawet całkiem fajna fabuła: porwany młody książę, rodzina królewska działająca z demonicznym półświatkiem, do tego frakcje w otchłani i biurokracja u rogatych – tyle potencjału! I wszystko to rozbiło się o narrację pierwszoosobową. Dodatkowo Max nie jest postacią, którą da się lubić. Nie jest zwykłą buntowniczką, tylko potrzebuje porządnej terapii u psychologa.

I wiem, że jestem troszkę nie fair, bo nie skończyłam powieści. Przecież dalej mogło być lepiej, a fabuła na pewno się rozkręca i już nie dzieje się w tle. Ale nie była to aż tak fascynująca fabuła, która potrafiła jakoś przysłonić wady Max.

Joanna Mazurkiewicz jest autorką, która wydała się sama. Mieszka w UK i pisze po angielsku, a jej seria Doomed Cases liczy już cztery tomu (plus tom 0) i na goodreads ma bardzo wysokie oceny. Demonic Triangle nie przekroczyło wprawdzie 4/5 ale już kolejne odsłony trzymają się granicy 4,5/5. Czy to oznacza, że później jest lepiej? Niekoniecznie. Znalazłam tam opinie podobne do mojej. Może w kolejnych tomach Maxine pozbyła się połowy swoich problemów i czasami robi pranie, ale tego się raczej nie dowiem, bo powieści dostępne są tylko na Amazonie.

Zastanawiam się też, jak wygląda proces twórczy Mazurkiewicz. Osobiście, nie wyobrażam sobie siebie piszącej po angielsku (chociaż zdarza mi się dość często w tym języku myśleć). Brakuje mi znajomości związków frazeologicznych, idiomów, powiedzonek, słówek slangowych, skrótów języka mówionego itd. To mogło mieć niekorzystny wpływ na Demonic Triangle. Wydaje mi się, że językowo mogłoby być lepiej, w końcu angielski nie jest pierwszym językiem autorki.

Jest mi też nieco smutno. Bo zdecydowałam się na przeczytanie bardzo ciekawego selfa, w dodatku pisanego po angielsku. I wszystko okazało się, porażką z posmakiem niedoszlifowanego tekstu. I teraz boję się sięgać po kolejne takie eksperymenty.

6 komentarzy do “Demonic Triangle”

  1. Rzeczywiście szkoda, tym bardziej, że autorka okazała się naprawdę miłą osobą. Ale nie ma też co chwalić, jeśli się nie podoba. Może kiedyś doszlifuje swój warsztat, albo zdecyduje się napisać coś po polsku z lepszym skutkiem? 🙂

  2. paulinamatysiak

    To mogłoby być dla mnie czytelnicze wyzwanie, gdyby nie tematyka, po którą w zasadzie nie sięgam.
    Może kiedyś doczytasz do końca, kto wie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.