Przejdź do treści

Camp NaNoWriMo April 2020

camp-nanowrimo-writer

O tym, że pisze campa już wspominałam, ale pomyślałam sobie, że ta dziwna kwarantanna nie obfituje w szalone chwile, więc opowiem nieco o moim projekcie, który idzie całkiem znośnie. Camp NaNoWriMo to taka mniejsza odmiana listopadowego NaNoWriMo — pojawia się dwa razy do roku, w kwietniu a później w lipcu. Zawsze myślę o tych miesiącach jako takich extra, na mniejsze projekty i osobiście moje cele to ok. 10-15k słów. Nie czuję wtedy takiego parcia i spokojnie dłubie moje niedokończone opowiadania.

W tym roku wykorzystuję kwiecień na czas nauki planowania, bo moim głównym zadaniem jest stworzenie szkieletu powieści. Jak mnie coś natchnie to dłubię sobie w pierwszym rozdziale tego wiekopomnego dzieła, ale na zasadzie pojedynczych scen, ot tak dla samego faktu pisania. Założyłam sobie 2k słów w kwietniu, więc nie czuję żądnego przymusu do pisania, co jest bardzo zdrowe psychicznie.

Bardzo szybko zdradzę teraz o czym piszę. Zdecydowałam się trochę na recykling starych pomysłów: są wiedźmy i czarownice, jest konflikt rodzinny, a wszystko ubrane w jakieś urban fantasy (żeby było ciekawie i z mięsem). Jeszcze nie wiem, gdzie mnie to zaprowadzi, bo zupełnie nie wiem, co moi bohaterowie mają zamiar robić. A bohaterowie się mnożą i jeden dzień spędziłam na rozpisywaniu relacji pokrewieństwa, które będą mi potrzebne. Momentami wydaje mi się, że to będzie masywny projekt, i jeśli go nie porzucę w połowie, to na pewno ujrzy światło dzienne (nawet jeśli roześlę to tylko kilku znajomym).

Przy okazji tego mojego pisania i planowania, warto wspomnieć o dwóch szczegółach.

Po pierwsze, pisze po angielsku. O tym fakcie już informowałam nie raz — zmieniłam mój docelowy rynek publikacji, więc zmiana języka była dość naturalną rzeczą. Nadal mam wątpliwości, są momenty, w których myślę, że powinnam po polsku. Problem pojawia się, gdy próbuję, bo myślę opowieści zupełnie po angielsku i polski nie jest dla mnie już wystarczająco plastyczny.

Po drugie, kupiłam sobie Save the Cat! Writes a Novel. Przeczytałam ledwie wstęp tego podręcznika, bo chcę robić notatki w trakcie lektury i od razu przekładać je na mój projekt. Jest to książka, którą poleca tak wiele osób, więc uznałam, że muszę ją mieć. Po co mi podręcznik do pisania? Żeby skończyć pisać powieść. Większość moich tekstów rozpada się, bo nie są ani zaplanowane, ani nie mają sensownej struktury. I chociaż długo uważałam, że jestem z tych co siadają i piszą — okazuje się, że chyba jednak nie. Dlatego chcę spróbować metody bardziej usystematyzowanej, bo chyba tego mi brakuje w tym wszystkim, żeby odnieść sukces (jakikolwiek).

Zostało jeszcze 20 dni do końca — bardzo dużo czasu, szczególnie teraz, gdy siedzę w domu. Oczywiście nie mam zamiaru przerwać wraz z końcem kwietnia. Maj też zapowiada się na miesiąc przebywania w domu i mam nadzieję, że moja chęć pisania i doskonalenia się, przetrwa ten czas i będę mogła się czymś ciekawym pochwalić. Na pewno pojawi się podsumowanie moich zmagań kwietniowych — stay tunned.

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.